niedziela, 3 marca 2019

Od Notte CD Agaresa

Wzruszyłam lekko ,,ramionami", przekrzykując pęd powietrza i trzepot naszych potężnych skrzydeł:
— Rzadko wystawiają nos poza swoją czcigodną fortecę. Pewne jest tylko to, że żaden nie poczęstuje nas niczym innym, jak gradem kul. - odparłam zgodnie z prawdą. Przynajmniej ja nie spotkałam jeszcze takiego wariata. Basior pokiwał powoli głową i lecieliśmy dalej w milczeniu. Od wschodu słońca rozpogodziło się nieco; odeszło trochę wełniastych chmur, odsłaniając błękit nieba i pozwalając przebić się kilku ciepłym promieniom. Utrzymywaliśmy żwawe tempo, na dłuższych odcinkach, jak ten, wręcz mordercze, jednak tylko w taki sposób mieliśmy szansę dotrzeć na tereny watahy przed zmrokiem. Chyba oboje woleliśmy nie pałętać się już drugą noc na obcych ziemiach. 
Cisza sprzyjała rozmyślaniom. Przed oczami znów stawały mi po kolei obrazy wczorajszego dnia. Mogłam z łatwością rozerwać te cholerne pnącza i całość skończyłaby się na paru siniakach; ale jestem za słaba, nawet na kontrolę własnego umysłu. Naraziłam członka watahy na śmierć. Jest nowy i nie należy mu się dziwić. Nastało wczesne popołudnie. Leciałam przed siebie z wzrokiem wbitym w połacie lasu, poprzecinane łąkami i ciekami wodnymi, pod nami, od czasu do czasu tylko podnosząc głowę, by skorygować kierunek. W pewnym momencie, obserwując mozaikowaty krajobraz, nie zauważyłam znajdującej się przede mną przeszkody, i wpadłam prosto na chmurę. Nagłe orzeźwienie w postaci fali wilgoci, chłodu i utraty pola widzenia sprawiło, że fiknęłam gwałtownie koziołka i zaczęłam się miotać po całej przestrzeni, próbując na czuja odnaleźć drogę do normalnego świata. Po chwili wypadłam z kłębu, cała mokra jak po kąpieli. Agares, znajdujący się o parę machnięć skrzydłami ode mnie, skręcał się ze śmiechu. Zmrużyłam oczy i w odwecie wepchnęłam go w najbliższy obłok. Wyleciał z niego zdecydowanie mniej skory do żartów. Zaczęliśmy się przepychać nawzajem ze śmiechem, próbując nabić drugie na chmurę. Na krótką chwilę całe to skomplikowane życie przestało mieć znaczenie. Dałam się ponieść zabawie.
— No dobra... - wydyszał wilk. Oboje byliśmy teraz przemoczeni od łap do głów. - To lecimy dalej? - to natychmiast mnie otrzeźwiło. Niezła wtopa, Notte, nie ma co. 
— Oczywiście. - odparłam ochoczo, wracając na właściwe tor. Nie zasługiwałam na to, ale patrzyłam już cały czas wysoko w niebo, przed siebie.
Pod wieczór na horyzoncie zauważyłam znajomą wstęgę rzeki i małą plamkę wsi. Uśmiechnęłam się lekko.
— Jesteśmy. - oznajmiłam. 
— Wspaniale. Skrzydła mi zaraz odpadną. - skomentował bezbarwnym tonem basior.
Ten odcinek wędrówki najbardziej nam się dłużył, lecz wreszcie wraz z zachodem słońca wylądowaliśmy przed wejściem do jaskiń. Całe szczęście, wataha postanowiła oszczędzić nam na dzisiaj wyjaśnień i pozwoliła udać się do swoich leży i po prostu odespać to wszystko. Moje sny niekoniecznie, ale nie było już tak źle, jak przedtem. 
Rano mój brzuch wyraźnie domagał się swojej porcji mięsa. Przed wypoczynkiem nie myślałam już o kolacji, pragnęłam tylko oddać się objęciom Morfeusza. Na korytarzu zatrzymał mnie jednak ,,zarząd" WSC i spędziłam trochę czasu w jego jaskini, tłumacząc się gęsto, dlaczego nas nie było i czy nowy na pewno żyje. Zadowoleni rzecz jasna nie byli, ale było to wydarzenie, o którym szybko wszyscy zapomną.
Truchtem podążyłam do lasu, chcąc zaspokoić głód. Nie musiałam długo szukać. Dziwnym fartem pod jednym ze starych drzew znalazłam zakopaną, świeżutką połowę sarny. W zapachu krwi przebijała się znajoma woń, jednak chwilowo to zignorowałam. Głodna=Zła. Po skonsumowaniu zwierzyny poczułam się znacznie lepiej. Postanowiłam się przespacerować. W trakcie tej przechadzki natknęłam się na - kogóż by innego - Agaresa. 
— O, hej. - rzucił na powitanie. 
— Cześć. - odparłam cicho.
— Jak się czujesz? 
— Dobrze. A ty? - rozmowa była jak na nasze standardy wyjątkowo normalna.
— Też. - mogłoby się na tym skończyć, jednak w porę przypomniałam sobie, że powinnam mu podziękować, właściwie za wszystko, co dobre do tej pory.
— Tak w ogóle, dziękuję. 
— Za to, że zachowałem się jak skończony idiota?
— Głównie za sarnę. - sprecyzowałam.
<Agares? *)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz