Roan zastanowił się przez krótką chwilę. Nie miał w sumie niczego w planach. W ogóle nie miał ostatnio zbyt wielu planów. Życie wilka było strasznie nudne, strasznie monotonne. Zupełnie nic ciekawego do roboty.
- Właściwie to nie — powiedział i spojrzał na towarzyszkę. - Czemu pytasz?
- Pomyślałam, że jeśli nie masz nic lepszego do roboty, moglibyśmy wybrać się we dwoje w góry — odparła Kou, uśmiechając się szeroko. Roan nie był w stanie nie odwzajemnić gestu.
- W sumie to całkiem dobry pomysł — zauważył. Wycieczka w góry mogła być naprawdę ciekawą formą spędzenia czasu, szczególnie w czyimś towarzystwie. Basior musiał bowiem przyznać, że samotne spacery może i były relaksujące, ale zdecydowanie niezbyt wesołe. Po tak długim czasie spędzonym jako samotnik, wygnaniec, outsider, pomimo swojego zamknięcia na inne wilki, zaczynał go uwierać fakt, że nie miał nawet z kim porozmawiać.
- Świetnie! - Ucieszyła się wilczyca i Roan mógł niemal przysiąc, że podskoczyła nieznacznie, kiedy usłyszała, że się zgodził.
Wyruszyli niedługo po krótkim odpoczynku nad rzeką. Basior był w zaskakująco dobrym nastroju, a z tego, co zdążył zauważyć, udzielał się on również Kou, która to podekscytowana przewodziła całej wycieczce, jako jedyny wilk w tymże duecie naprawdę orientujący się w terenach watahy.
Przebyli spory kawał drogi w zupełnej ciszy, ale najwyraźniej waderze zaczęło to dziwne milczenie przeszkadzać, ponieważ już wkrótce Roan usłyszał pytanie padające z jej strony.
- Biorąc pod uwagę, że zejdzie nam się jeszcze sporo, zanim dotrzemy na miejsce — zaczęła, zwalniając kroku i zerkając przez bark na wilka — może opowiesz mi coś na swój temat?
Basiora zamurowało, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie był pewien, co dokładnie jego towarzyszka miała na myśli przez „opowiedz mi coś na swój temat”. Nie miał też zbytnio o czym opowiadać, bo wątpił, że ktokolwiek chciałby wysłuchiwać historii o dobijającej sytuacji, z jaką musiał radzić sobie Roan przez całe swoje dotychczasowe życie.
- Coś konkretnego? - Zapytał, uświadamiając sobie, że tak naprawdę właśnie zostało mu zadane typowe pytanie, którego wilki używają, kiedy chcą się dowiedzieć czegoś o sobie nawzajem, a on zaczął panikować w środku.
- Nie wiem — odparła na to Kou. - W sumie interesują mnie twoje blizny. Nie widziałam jeszcze wilka z takimi. Są dziwnie... równe.
Roan umierał w duszy. Jego umysł krzyczał na niego za samo pomyślenie, że padnie jakieś proste pytanie, na przykład o to, co lubi. Powinien był się domyślić, że historia jego blizn zawsze jest ciekawszą opcją do wyboru.
Uśmiechnął się nerwowo, wciąż przeklinając się w duchu, po czym wziął głęboki wdech.
- Długa historia — odparł wymijająco.
- Mamy mnóstwo czasu — odpowiedziała ze śmiechem Kou.
Po takim czasie powinien był już wiedzieć, że ta wilczyca nie poddaje się tak łatwo.
Zawahał się na dłuższą chwilę, starając się nie przykuwać uwagi do wszystkich możliwych złych zakończeń tej konwersacji, i zamiast tego spróbował skupić się na jak najlepszym ujęciu tego w słowa.
„Pochodzę z watahy barbarzyńskich wilków lodu, które okaleczały w ten sposób wszystkie narodzone tam szczeniaki — wszystkie wilki — na znak tego, że są częścią stada” nie brzmiało zbyt dobrze.
- Tam, gdzie się urodziłem, znakowało się w ten sposób wszystkich członków watahy. Mam te blizny odkąd byłem szczeniakiem — wyjaśnił powierzchownie, starając się nie zagłębiać zbytnio we własną historię.
Miał nadzieję, że nie padnie już więcej niezręcznych pytań. Ale i tak zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie na nadziejach się skończy. Z tego co się orientował, przed nimi był jeszcze kawał drogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz