Głupi jesteś.
– Z jakiej racji?
Nie ufasz tym, na których najbardziej ci zależy. Zmuszasz swoje ciało do wysiłku, którego nigdy nie powinieneś był się tak naprawdę podejmować. Poddajesz się w najbardziej nieoczekiwanym momencie, kiedy powinieneś właśnie zacząć walczyć. Udajesz wielkiego mistrza a jesteś zaledwie małym robakiem.
– Variai...
Nie, Yir. Ja jestem twoim sumieniem.
Patrzył w żółte oczy z niedowierzaniem, zastanawiając się, jak to w ogóle możliwie. Paki powinien być daleko stąd, nie powinien nawet wiedzieć, że pomocnik medyka tu jest. A jednak... był tu. Patrzył się. Krytykował z miłością ukrytą za suchą maską. Przybył z tak daleka do osoby, która właśnie w tym momencie potrzebowała jego pomocy. To był chyba cud. Cud, powiadam wam! Na tym chyba polega właśnie miłość.
– Jezu, Paki... Ja... Tak bardzo cię kocham! – wydusił z siebie nieprzytomnie.
Równie nieprzytomnie zbliżył się do rudego wilka i podarował mu najszczerszy połacunek, jaki miał w zanadrzu. Tyle było z kazania.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz