- I jak tam Twoja oprowadzka z nowym? – spytała Ciri zadziornie jak tylko udało jej się mnie złapać. Westchnęłam lekko.
- Cie… kawie. – nie patrzyłam na
nią by nie zobaczyła zmieszania w moich oczach. Kto jak kto, ale Ciri umiała
odgadnąć moje uczucia i emocje nawet jak skrzętnie je ukrywałam.
- Co to za zająknięcie? – zaczęła
poważnie wadera. – Ty tak nie robisz przecież. Mów co się stało!
- Nic. Dupek i tyle. Ale chyba
wiem jak do niego dojść, będę musiała tylko się trochę… obnażyć.
- Ty chyba nie chcesz z nim, no
wiesz. – Ciri zalotnie puściła mi oczko i uśmiechnęła się lekko.
- O na matkę, nie. – jęknęłam.
Kurde czyżby za bardzo spodobało mi się pokazywanie emocji? Jakby wiem, to
tylko Ciri, ale lepiej żeby nie weszło mi to w nawyk. Odkrzyknęłam i spojrzałam
na nią. – Nie dopuściłabym się takiego czynu.
- Jesteś pewna? Wiem, że to nie
twój pisany od zawsze Agrest… ale Enkas też jest niczego sobie. – jej oczy
rozmarzyły się jakby na chwile. Wilczyca odleciała w krainę marzeń za dupkiem,
który przyprawił mnie chyba o zawał serca. Tak. To na pewno było to. Albo
dostałam udaru. No bo jak inaczej miałam to wytłumaczyć? Kołatanie serca,
ciężki oddech, wir w głowie, ściskanie w żołądku. Może powinnam pójść do Flory
się zbadać?
- Chyba pójdę do jaskini
medycznej, wiesz? Nie czuje się najlepiej. – powiedziałam lekko patrząc przed
siebie. Tak, sprawdzę to by się upewnić, że wszystko w porządku. – Idziesz ze
mną? – spytałam i spojrzałam na przyjaciółkę. Ta patrzyła przed siebie
niewidomym wzrokiem z uśmiechem na twarzy.
- Ciri! Halo! – powiedziałam
głośniej i pomachałam jej łapą przed twarzą.
- A! Co? – krzyknęła
przestraszona i złapała językiem uciekającą jej stróżkę śliny.
- Ślinisz się na myśl o nim… może
to nie ja powinnam zauroczyć Enkasa? Wydajesz się bardziej chętna do tej
roboty. – sapnęłam udając urażoną. Jednak to chyba nie ja powinnam być urażona
tylko Admirał. Myślę, że nie byłby zadowolony z tego, że jego dziewczyna wzdycha
i ślini się na myśl o innym.
- Nie no co ty! Przecież wiesz,
że ja tylko… - sapnęła, jednocześnie rumieniąc się na policzkach. – Kocham Admirała!
– krzyknęła jakby chciała przekonać do tego cały świat, w tym siebie samą. Już
nawet nie wiedziałam co byłoby dla niej lepsze. Admirał czy Enkas? Jedno było
pewne, Ciri miała zdecydowaną chrapkę na złych basiorów. Przynajmniej na tych,
którzy bardzo chcieli nimi być.
---
No dobra. Trzeba tam iść i z nim pogadać.
Przy okazji opanować bijące serce i nerwy, które nie pozwalały utrzymać łap bez
trzęsiawek. Może nie zauważy. Będę stanowcza i beznamiętna tak jak zwykle. Od
początku miałam wrażenie, że działa to na niego onieśmielająco, więc może i tym
razem zadziała. Weszłam do jaskini od razu rozglądając się wokół. Zdecydowanie
nie spodobało mi się to co zobaczyłam.
- O! Nymeria! – krzyknął Agrest
na mój widok. – Poznaj proszę naszego nowego posła. – jego łapa wskazała na
ciapatego wilka, stojącego przede mną. Rubid odwrócił się z uśmiechem i zdziwieniem w oczach.
- Ty też tu pracujesz? – zapytał momentalnie.
Choinka. Przeleciało mi przez głowę,
przez co moje brwi zmarszczyły się delikatnie. Cholera. Nie dało się przy nich…
- A więc, się już znacie. To
świetnie. Nymeria jest Tropicielem, ale czasem pomaga nam drobnymi przysługami.
– Agrest nie patrzył już na nas, a na papiery, które leżały pod jego łapami.
Mówił donośnie i władczo jakby obecność nowego członka jego wojskowego kultu wywołała
w nim nieoczekiwaną chęć pokazania swojego ważnego miejsca w tym całym cyrku.
- Właśnie, jeśli o to chodzi, to….
- Tak, znamy się znamy! I mam
nadzieje, że będziemy często ze sobą współpracować. Liczę na owocne spotkania. –
Rubid wszedł mi w zdanie jakbym była tylko stojącym obok pomnikiem. Przełknęłam
cicho ślinę starając się trzymać emocje na wodzy. Nie no błagam, ich dwóch to
już był Armagedon. Drogi Kusicielu, ześlij mi kolejny grzech pierworodny i zniszcz
ten świat, który zwiemy naszym Edenem.
- Na to nie licz. – powiedział lekko
wrogo Agrest patrząc na nowego wilka spode łba. Nymeria zajmuje się… innymi
sprawami niż ty. – Alfa spojrzał na mnie pospiesznie, po czym odkrzyknął głośno
i wrócił do patrzenia na swoje dokumenty.
- Nymeria ma do mnie sprawę. –
oznajmił po chwili. – A ty Rubidzie możesz już iść. W razie czego Munuds będzie
wiedział czym masz się zająć.
Basior lekko zmieszany, odwrócił
się i ruszył w kierunku wyjścia. Mijając mnie spojrzał na mnie, a ja na niego.
Odprowadziłam go spokojnie wzrokiem do momenty gdy… Niedługo się spotkamy Moja Smukła. Mój pysk otworzył się samoistnie,
co niestety ciapaty zdążył zauważyć i na jego pysku pojawił się uśmiech
samozadowolenia.
- Co chciałaś, Nymerio.
- Ja... – zaczęłam jeszcze nie
będąc na powrót w jaskini wojskowej. Mój umysł wyleciał za Rubidem, jakby sam
chciał dorwać się do jego myśli. Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy by wrócić
do normalnego dla mnie stanu. Cały proces trwał kilka sekund, jednak dla mnie
zdawało się jakby trwał to wieczność.
- Nie mogę dłużej zajmować się
sprawą Enkasa. – powiedziałam spokojnie i równie władczy co sam Alfa.
- A dlaczego?
- Nie pozwalają mi na to moje…
osobiste uczucia. Nie jestem bezstronna. – patrzyłam na niego długo czekając,
aż podniesie w końcu wzrok. On jednak unikał go jak ognia, choć w głosie był
spokojny jak zwykle.
- Nie musisz być. Ale dobrze. przydzielę
to komuś innemu. – powiedział nie do końca zadowolony i już na dobre zajał się
swoją robotą. Wwyszłam więc bez słowa z jaskini, cały czas się zastanawiając
skąd u niego takie zachowanie. Zwykle był… niezdecydowany? To na pewno.
Kusiło mnie by choć na chwile
zajrzeć do jego umysłu, ale nienawidziłam siebie za samo myślenie o tym. Każdy.
Tylko nie on. Wystarczyło, że był w moich snach.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz