Małe wilcze stworzonko wirowało nad głową skrzydlatego, strojąc miny i ewidentnie się z niego naśmiewając. Machało przednimi nóżkami na styl skrzydeł, udając ogromny ból, po czym robiło fikołki w ataku szaleńczego śmiechu. Dźwięki, które wydawało, o wiele bardziej przypominało ludzkie dzwoneczki, jakie te dwunogie stworzenia przyczepiały swoim kotom albo stroiły domy w okresie zimowym. Nie było tu pisków, szczeknięć czy wyć. Zaledwie to wysokie, irytujące dzwonienie.
– Przyszedłoś się tylko śmiać? – mruknął Kamael, mrużąc oczy. – Wiesz, że tego nie znoszę. Mogłobyś przynieść jakieś wieści dotyczące mojej rodziny, a nie żartować sobie z mojej niedoli.
Kami spojrzało na wilka, przekręcając z zainteresowaniem główką. Nie wyglądało, jakby rozumiało w pełni słowa wypowiedziane przez obrońcę, ale przynajmniej było urocze. W niczym to jednak nie pomagało.
– Byłoś u mnie w domu? – dopytał kremowy. – Widziałoś coś? Chciałbym wiedzieć, jak jest w domu... Błagam, chociaż pokaż, jak tam teraz jest!
Stworzonko przez jeszcze chwilę przyglądało się z głupiutką uwagą, potem jednak wyjęło z ogona liścik i podało Kamaelowi do łapy.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz