piątek, 5 listopada 2021

Od Hermiony CD Kenaia "Nierozłączni"

 

Hermiona patrzyła z niedowierzaniem na Loczka, który zasypał nieszczęsnego alfę tego stada swoimi słowami. A ona? Ona stała i jedynie milczała czekając aż ta mała kulka energii wyładuje się na swojej ofierze. Jednak zostali przyjęci ochoczo, albo pospiesznie do watahy, aby tylko wyszli, a raczej wyszedł Loczek.
-No! I proszę cię bardzo! Na pewno w końcu znajdziemy miejsce w którym zasiądziemy na zawsze! PA PA PANIE ALLFO AGREŚCIE!- Loczek wydarł się na odchodne po swoich słowach do „siostry”. Ta jedynie przytaknęła widząc jak szary wilk wzdycha za ich Pelcami. Nie dziwiła się. Albinos bywał bardzo ciężki do zniesienia. – Mam nadzieję że to będzie to miejsce. Chociaż na razie podobno nie ma za wiele szczeniąt w okolicy. Ale nie szkodzi. Fajnie że chociaż było tyle ciekawych stanowisk wolnych. Podziwiam też pana alfę Agresta, że w ogóle jest w stanie tym wszystkim tak ładnie rządzić.- nawijał biały mieszaniec podążając krok przed swoją drogą Hermioną.
-Prawda.- przytaknęła mu.
-Ale co tera robić? Skoro na razie nie ma jak pracować? Może pozwiedzamy? Chociaż pewnie pogubimy się w tym lesie! Albo o zgrozo przekroczymy jakieś wrogie granice! I co wtedy? CO wtedy? Nie chciał bym tego. Szkoda, że alfa ani jego niebieski pomocnik nie chcieli nam pomóc. Ani Kenai. Wydawał się być w końcu taki miły. Tak jak jego siostra, którą tak mało widzieliśmy. Aż szkoda! Aż szkoda, bo w końcu wywarliśmy nieco złe pierwsze wrażenie. Ja serio myślałem że to szczeniak, ale no cóż. Okazał się, że nie! Ale małe rzeczy są urocze nie Hermi.- A waderze na myśl przyszło tylko „Tak. W końcu jesteś uroczy”, ale jedynie przytaknęła, wiedząc, że wypominanie Loczkowi jego wielkości może wywołać lawinę słów, a po co zakłócać ich spokojny potok? – No właśnie! Dlatego chciałbym przeprosić jeszcze raz, ale nie wiem gdzie mam iść. Ja nawet nie pamiętam skąd przyszliśmy. Trochę się wtedy za bardzo rozkojarzyłem, a ty siostra! Wiesz którędy powrotem do tej jaskini? – odpowiedziało mu ciche nie. – A niech to. O! Patrz. Ptaszek! Podobny do tego u alfy. Heeej!- biały basior pomachał łapą zaraz potem przenosząc swoją uwagę na coś innego i poruszając jego „ważność” w postaci kolejnego małego monologu. A młoda wadera jedynie potoczyła wzrokiem, za nieco zdezorientowanym upierzonym stworzeniem i westchnęła. Czuła, że ich pobyt w tym miejscu może nie być do końca udany, ani ciekawy. Ze zrezygnowaniem zauważyła, że właściwie oprócz Kenaia i Kanny, nikt ich nie przyjął z otwartymi łapami, jak to wyobrażał sobie jej delikatnie naiwny brat. Z resztą nawet tamto rodzeństwo nie było do końca skore do pomocy. Stąd też Hermiona zasępiła się nieco kręcąc głową i szukając wzrokiem tego białego pomiotu szatana. Znalazła go szybko, przerzucającego jakieś opadnięte liście i prowadzącego swój typowy słowotok. Zbliżyła się, gdyż jeg głos był jedyną przyjemną rzeczą jaka ją w życiu spotkała. Miłe wspomnienia związane z tym mieszańcem to właściwie jedyny powód dla którego jej mózg i wola jeszcze nie podążyły za przykładem innych i nie oddaliły się od obecności mówiącej katarynki, napędzanej oddechem.
Przeszli jeszcze kawałek, a raczej to Loczek przeciągnął swoją siostrę, która nie była pewna co do tego pomysłu jednak o chwale niebiosom i niebom wpadli na coś niewielkiego. A raczej kogoś…
-Loczek. To nie jest dobry pomysł. Nie oddalajmy się. Może ktoś będzie szedł i wiesz… pomoże nam znaleźć komunalną jaskinię do spania czy coś…- westchnęła samica przecierając pysk łapą.
-Oj tam! CO nas nie zabije to nas wzmocni nie? Chodź. Jeszcze kawałek. W końcu może znajdziemy kogoś, albo spanie. Granice na pewno są jeszcze daleko! A poza tym …- i znowu się zaczęło. Słowotok koto-wilka. Wadera ściągnęła brwi i mruknęła przeciągłe shush, które zamknęło tego kurdupla na sekundę.
-Braciszku, tak bardzo jak cię kocham… tak bardzo nie chcę iść dalej. TO… niebezpieczne. Ja nie chcę żebyś znowu wdawał się w bójki. – szepnęła aby basior musiał wyjątkowo mocno skupić swoją uwagę na jej słowach i ich znaczeniu. Widziała na jego pysku rezygnację, ale pokiwał głową. W końcu wszystko dla jego kochanej Hemiony!
-No dobrze… Ale…- zaszeleściły liście za nimi zanim Loczek był w stanie wypowiedzieć kolejne słowo i z krzaków wyszła Kanna spoglądając na nich nieco zdezorientowana. Hermiona kiwnęła jej głową od razu czując się onieśmielona, a pyszczek Loczka rozjaśnił się w uśmiechu.
-Hej!. – przywitał się nieco ściszonym głosem pozostałym jeszcze po konwersacji z Hermi.

 

<Kanna?Kenai?>

1 komentarz:

  1. Nie mam pojęcia, jak to robisz, ale te Twoje monologi mogą się ciągnąć pół strony i wcale nie są nudne ani męczące. Podziwiam tą zdolność, bo nie każdemu by się to udało.

    OdpowiedzUsuń