Coś twardego wbijało jej się w kręgosłup. Przewróciła się na bok, ale wcale nie było jej wygodniej, a zamiast niemal bezdźwięcznej ziemi, poczuła głuche uderzenie swego ciała o blachę. Gdzieś daleko słyszała jakieś przytłumione krzyki i zdała sobie sprawę, że chyba już nie uda jej się zasnąć. Głowa bolała ją tak mocno, jakby zaraz miała pęknąć albo przynajmniej odpaść od tułowia. Każdy ruch był dla niej jak miliony cieniutki szpileczek wbijanych w skronie, kark, a może i całą potylice. To był już moment kiedy nie potrafiła określić bólu. Serce waliło jej jak oszalałe. Powoli podniosła się z niewygodnej pozycji, myśląc tylko o tym by położyć się z powrotem i marząc, żeby niewiadomego pochodzenia krzyki ucichły. I wtedy do niej dotarło.
Ból, ból, ból.
Serce załomotało mocniej w jej
piersi, teraz już rozumiała dziwną reakcję organizmu i własną ekscytacje.
Delikatnie otworzyła oczy i chociaż był półmrok to ciężko było jej pozostawić
powieki otwarte. Zanim przyzwyczaiła się do otoczenia, łapami zaczęła wyczuwać
podłoże, na którym się znalazła. Głuchy dźwięk. Jakiś metal tego była pewna.
Jej łapy natrafiły także na szklane butelki, w większości puste, choć jedna,
którą podniosła wyrzuciła na nią swoją zawartość, oblewając ją zdecydowanie
mocnym trunkiem. Do jej nozdrzy dotarł ostry zapach wódki, a może bimbru? Nie
była w stanie określić, ale na pewno poczuła, że zawartość wszystkich pustych
butelek, znajdowała się teraz w jej żołądku. Nigdy nie była zbytnią pijaczką,
ale jednocześnie nigdy też nie czuła tak potwornego bólu jak dzisiaj. W jej
głowie huczało od pytań bez odpowiedzi. A kto wie, może jej umiejętności nadal
działały, a ból w rzeczywistości byłby milion razy mocniejszy? Wadera stanęła
na czterech łapach, przechylając się lekko raz w jedną, raz w drugą stronę. Jej
oczy, szeroko otwarte, powoli rejestrowały otoczenie, ciężko było jej się
jednak skupić przez szum w głowie, odległe krzyki, zapach bimbru i milion
innych rzeczy, na które nawet nie była w stanie zwrócić uwagi. Nagle coś
popchnęło ją do przodu. Ciri upadła jak długa wydając ten sam głuchy dźwięk gdy
uderzała ciałem o wyłożoną pod nią blachę.
W końcu przestało się ruszać.
Pomyślała automatycznie, ponownie
zamykając oczy i marząc o upragnionym odpoczynku.
Zaraz… ruszać?
Choć niezgrabnie, wadera ponownie
wstała i rozejrzała się, co chwile przymykając oczy. Rozmazany obraz nie
pomagał jej w określeniu, gdzie się znajduje. Dopiero po kilku dłuższych
chwilach zrozumiała, że siedzi w otwartym bagażniku niewielkiej ciężarówki.
Najwyraźniej poruszała się ona do momentu, gdy nagłe jej zatrzymanie zwaliło ją
z nóg. Dosłownie.
Nagły spazm przeszedł przez jej
ciało w momencie jak doszedł do niej ponownie smród wylanej wódki. W ostatniej
chwili jej ciało rzuciło się do ramy auta, wypuszczając z siebie resztki
niestrawionego alkoholu z żołądka.
Czy chociaż będzie mi teraz lepiej?
- Cirillo. – doszedł głos do uszu
wadery. Cichy i delikatny, niczym przeciwieństwo słyszanego z daleka chaosu.
Kilka sekund zajęło jej znalezienie właściciela wołającego ją głosu. Dopiero
gdy odezwał się ponownie, wilczyca zobaczyła czarnego nieznajomego, który
patrzył na nią spokojnymi zielonymi oczami.
- Już czas. – wypowiedział krótko
i wyciągnął łapę, żeby pomóc jej zejść z samochodu. Wilk delikatnie przechylił
się na bok i zerknął na bagażnik za nią. – Znowu piłaś… - westchnął lekko, ale
nie wydawał się zaskoczony. Sięgnął do tyłu i po chwili trzymał w ręku małą
fiolkę z płynem.
- Ale to nic, z czym nie
moglibyśmy sobie poradzić. – uśmiechnął się lekko pokazując śnieżnobiałe kły i
podał jej otwartą fiolkę. – Do dna i na scenę. Wszyscy już czekają na Twój
występ.
Występ?
Jej wzrok, choć nadal zamglony,
zatrzymał się najpierw na fiolce, a później na samym basiorze. Czy powinna
wiedzieć, o co mu chodzi? A może to jakaś głupia zabawa?
- Ja… muszę iść. – powiedziała
krótko i w miarę wyraźnie. Zgrabnie (tak jej się wydawało) wyminęła czarnego
wilka i przeszła parę kroków przed siebie. Nie udało jej się jednak uciec,
ponieważ nieznajomy po chwili znowu był przed nią ,niemal zmuszając ją by
posadziła swoje ociężałe ciało na ziemi.
- Nie możesz. Podpisałaś
kontrakt. – powiedział nadal spokojnie, jakby jej wyczyny nie były niczym
nowym. – Jak to wypijesz poczujesz się lepiej i bez problemu wejdziesz a scenę.
Kac odejdzie jak łapa odjął, tak jak zwykle.
Kac?
- No już. Nie ma czasu, Ciri. –
ponaglił ją niemal wpychając jej fiolkę do łapy.
Nie myśląc wiele, wypiła
zawartość podanego jej szkła i skrzywiła się lekko na mocno kwaśny smak na
języku. Następnie została poprowadzona udeptaną ścieżką, w stronę budynku,
którego wcześniej nie zauważyła. W głowie zaczęło jej jaśnieć, ból lekko zelżał
i choć nadal nie wiedziała co się dzieję, to przynajmniej czuła się lepiej. Nie
wiedziała czy była to zasługa podanego jej roztworu nieznanego pochodzenia czy
tego, że większość alkoholu opuściła jej żołądek. Nieznajomy wilk wydawał się
ją dobrze znać, dlatego dość lekkomyślnie mu zaufała. Na szczęście wyszło jej
to na dobre. Na razie.
Rzucona w wir chaosu stała w
nieznanym miejscu oślepiona mocnymi światłami. Krzyki i duchota otoczenia
odebrały jej dech i to raczej nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Oczy
przyzwyczajone już do mroku, mrużyły się i szkliły niemiłosiernie nie
pozwalając jej dostrzec otoczenia.
Czy właśnie tak czuje się każdy inny?
Czy ból przejmuje ich całe życie?
- Cirilla! Cirilla! Cirilla! –
zaczął skandować tłum. Gdyby tylko Ciri wiedziała co dokładnie ma tu robić.
Jednak zanim zdążyła się nad tym porządnie zastanowić w jej uszach rozbrzmiała
muzyka. Na ten znak, wszystko ucichło i było słychać już tylko coraz
głośniejszą muzykę. Jakby automatycznie słowa zaczęły wylewać się z pyska
wadery, a jej głos zgrabnie wpływał do mikrofonu, który ktoś zawiesił jej za
uchem.
You and me, we used to be together
Every day together, always
I really feel that I'm losin' my best
friend
I can't believe this could be the end
W jaki języku ja śpiewam?
Ciri
spojrzała w końcu przed siebie, szukając znajomych pysków na tej
niespodziewanej widowni. Z początku nie zauważyła niczego dziwnego… Dopiero za
drugim spojrzeniem zorientowała się, że jej widownia w całości składała się z
ludzi. Głos na kilka sekund ugrzązł jej w gardle, jednak nikt nie był
zdziwiony, tłum zaśpiewał za nią dwie kolejne linijki tekstu i uradowany zaczął
skandować ponownie.
Don't speak, I know just what you're
sayin'
So please stop explainin'
Don't tell me 'cause it hurts
Tyle
pytań przelatywało przez jej myśli i na żadne z nich nie znała odpowiedzi. Postanowiła
nie patrzeć na widownie i wczuć się w piosenkę, którą jakimś cudem znała na
pamięć choć nigdy wcześniej jej nie słyszała. Lekki strach przeleciał przez jej
ciało, gdy patrzyła na te wszystkie twarze i oczy wpatrzone tylko w nią. Ludzi kojarzyła
tylko ze złością i wrogością, a tutaj… musiała udawać, że jej łapy nie drżą.
Don't speak, I know what you're
thinkin'
I don't need your reasons
Don't tell me 'cause it hurts
Wtedy
zobaczyła jeszcze jedną rzecz. Za kulisami stał wilk, przyglądając jej się
dokładnie, jakby od niechcenia. I już nic więcej nie miało znaczenia. Zadni
ludzie przeszywający ją wzrokiem i patrzący na każdy jej krok. Żaden ból, który
istniał tylko w ty nieznanym jej wymiarze. Ze smutkiem i złością zerkała co
chwila na znajome ciemnobrązowe futro w chłodnej, jak samo jego serce, barwie.
Our memories, well, they can be
inviting
But some are altogether mighty
frightening
As we die, both you and I
With my head in my hands, I sit and
cry
Kolejne
wersy miały dla niej coraz więcej sensu. Już wiedziała o czym śpiewa. Tak
właśnie kończyła pewien etap w swoim życiu. Po tak długim czasie rozpaczania. Musiała
już dawno o tym wiedzieć, jednak dopiero teraz zdobyła się na tę odwagę. A
raczej jej umysł się zdobył.
It's all ending
Patrzyła
z mocą prosto w oczy swojej przeszłości, chcąc w końcu dać jej odejść. Nie
miało to dla niej znaczenia, czy to tylko sen. Nie miało znaczenia, że zaraz
zmierzy się z życiem rzeczywistym.
We gotta stop pretending
Ważne
było tu i teraz. Jej ból, wewnętrzy jak i ten zewnętrzny, który ukazał jej się
w tym śnie. Dokładnie wiedziała co oznaczał i w końcu czuła, że jest gotowa.
Who we are
You and me
Przecinała
tą niewidzialna nić, która utworzyła się przy ich pierwszym spotkaniu. Więź,
którą sama stworzyła i do której dążyła mimo przeciwności. Czy oznaczało to dla
niej wyzbycie się miłości? Na pewno nie, jednak wiedziała, że nie będzie to już
ten sam rodzaj miłości. Teraz musiała pokochać jeszcze siebie.
I can see us dyin'
Aren't we?
Żegnaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz