Siebie.
Z niedowierzaniem zamknął oczy.
Jego niewyraźne odbicie,
Zmarnowany pysk i te nieme…
Burza. To stanowczo był zły znak. Dlaczego spytacie? A otóż to nie było takie o sobie zwykłe wyładowanie, nie tuż po Czerwonej Pełni. Anubis westchnął czując jak przez jego kości przebiega siła grzmotu, który uporczywie roznosił się wibracjami w powietrzu. To niemiłosiernie go niepokoiło i nawet nieco drażniło. Starał się jednak zachować spokój. Jednak ptactwo milczało, a deszcz zamazywał coraz więcej zapachów, na które nigdzie nie pojawiały się nowe. Jakby wszystko zapadało się pod ziemię. Zwierzęta czuły, że coś jest nie tak. I czuł to też i młody medium. Z zamkniętymi oczyma, brodząc w tej zwyczajowej ciemności starał się dotrzeć do jaskini. Jak nie cierpiał zamkniętych w skałach przestrzeni pełnych echa i chłodu tak dzisiaj postanowił zażyć sobie drzemki we właśnie takiej szczelince. Doskonale się też składało, że niedaleko deszcz rozchodził się w ciche szumienie miedzy skałami, zanikając, cichnąc. Nie trudno się było wiec domyślić, ze Anubis bez zawahania wskoczył w swoją tymczasową jaskinię.
Dlaczego uciekasz?
Zawęszył czując zapach kilku wilków wokół siebie. Niektóre
już dawno wyblakły pozostawiając jedynie mroczne wspomnienie przeszłości, a
inne unosiły się nad zimnym kamieniem, jakby wczorajsze, ale już nadużyte przez
wiatr. Dlatego z niesmakiem ułożył się na jakiejś półce skalnej. Trzymać się
przy ziemi, kiedy duchy szalały całą swoją potęgą nie było dobry pomysłem. I z
chęcią przekazałby to każdemu, jednak kto słuchałby jakiegoś wariata, odludka,
ślepca bez konkretnego celu w życiu.
Jednak jego spokój nie trwał długo, chociaż bądźmy szczerzy. O spokoju mówić tu
nie możemy gdyż rwące wibracje grzmotów zagłuszały nawet bicie serca basiora.
Wydawało mu się także, że każda błyskawica przedziera się przez jego ślepotę
docierając do umysłu rażącym blaskiem. Wracając. Do jaskini powolnym krokiem
wstąpiła wadera. Jej zapach był nieco mętny, ale może to wina deszczu. Jednak
Anubis wyczuł, że zaiste znajdowała się wcześniej w tych ścianach woń podobna
do niej. Skryty w cieniu chwilę się wahał, zanim do ukrycia wpadł kolejny gość.
Jego aromat róż połączony był z dozą przestrachu i odrobiny krwi.
—Oh. Mitriall. —mruknął, ewidentnie basior —Dasz mi się schować? Nie mam pojęcia
co dzieje się dzisiaj z tą pogodą.
—Dam Romeo. Dam. Tylko leżysz tam. — odpowiedziała domniemana Mitriall. Apollo
skupił się na chwilę gdyż oba imiona wyraźnie obijały mu się w głowie. Mitriall. Mitriall. Kim była ta wadera. Wszyscy
pomocnicy medyka to samce. Strażniczka jest jedna z tego co pamiętał, droga
przeniosła się do śpiewu. Mocno kojarzyła mu się z Agrestem i… właśnie. Szkło.
Śledczy. No tak. Pamięć może nie najlepsza, ale z pewnością doprowadziła go do
celu. Natomiast Romeo. Nie znał i chyba nie miał ochoty. Oba wilki ułożyły się
w sowich kątach.
—Nie powinniście leżeć tak nisko— powiedział jakby rzucając to w powietrze. Nie
rozpoznał żadnego dźwięku jaki wydobył się z ich pysków gdyż kolejny grzmot
rozerwał powietrze. — Duchy bardzo lubią łatwo dostępne mięso. — mięso? Mięso?
Dlaczego mięso możecie spytać. A otóż, Czerwona Pełnie nie byłaby niebezpieczna
bez powodu prawda. Bo czymże jest odrobina pecha dla takiego śmiertelnika. Nic
innego jak kolejny dzień życia. Jednak, w dzień po pełni duchy z łatwością
ingerują w ludzki świat. Stąd burza. Spadające na zwierzęta, domy i wilki
drzewa. Zapewne kiedy budzą się rano
śledczy będą musieli znaleźć przyczynę śmierci przynajmniej 3 osób,
jeśli dopisze im szczęście. Najczęściej z ręki ducha można zginąć poprzez
zostanie zwyczajnie zgniecionym. Potem dusza bardzo niekulturalnie zajada się
wspomnieniami martwego i odchodzi szczęśliwie szukając następnej ofiary. Jednak
zdarza się czasem, że dusze te stojące wyżej na piedestale w hierarchii potrafią
się urzeczywistnić i rozszarpanie przez takie stworzenie nie należy do
najprzyjemniejszych gdyż nie masz żadnej linii obrony. Małe to
prawdopodobieństwo, ale jednak jest. A kto staje się ofiara? Mięso leżące
blisko ziemi!
—Jeśli nie chcecie mieć szansy stracenia życia ułóżcie swoje tyłki wyżej. — szepnął
jeszcze zanim znowu wbił wzrok w wejście do jaskini. Z boku w świetle błyskawic
musiał wyglądać komicznie, jednak nie przejmował się. Czekał aż nadejdzie noc i
będzie mógł wypatrywać zagrożenia bardziej swobodnie.
Miałeś umrzeć dzisiaj
w nocy.
Jednak czasem wymykasz się nam z łap.
Ale któż to leży pod
tobą?
Czy to jakiś znak?
<Mitriall?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz