Yir faktycznie był ranny, i to całkiem poważnie. Dziura w boku wyglądała paskudnie, cały czas się sączyła, do tego była zanieczyszczona. Nie ma szans, żeby nie wdało się w to zakażenie.
A myślało by się, że pomocnik medyka miałby pojęcie, jakie to niebezpieczne. Widać głupota idzie z urokiem.
Rudzielec był wściekły i jednocześnie przerażony. Bał się, co się mogło wydarzyć. Że jeśli wda się zakażenie Yir może tego nie przeżyć. Jednak cały strach przemienił w gniew, który wylał na atramentowego basiora. Wyzywał, przeklinał, wściekał się, że jak ten wilk może być taki bezmyślny.
W środku łamał się niczym osłabione drzewo podczas wichury. Zapadał się w ten sam sposób co zamek z piasku. Był przerażony, nie chciał dopuszczać do siebie myśli, co mogło się stać, ale ona wwiercała się w jego umysł jak jakaś cholerna wiertarka. Wypad z mojej głowy! A sio!
Napływ emocji i myśli przerwało dopiero niespodziewane wydarzenie. Yir pocałował Pakiego.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz