niedziela, 28 listopada 2021

Od C6 CD Flory - ,,Sobowtór"

Flora musiała być zmęczona, skoro zasnęła tak szybko. Ułożyła się na twardej skale po przeciwległej stronie ogniska, więc jej oblicze oświetlało ciepłe światło ogniska. Dlaczego czuję to przyjemne łaskotanie w środku? Ekscytuję się tym widokiem, nieograniczoną możliwością podpatrywania, bez obaw, że się poruszy albo zezłości. Wiem, dziecko ze mnie. Od tak dawna jedynym moim towarzystwem byli ludzie, że już zapomniałem jak to jest obcować z żywym przedstawicielem własnego gatunku. Ostatnim razem spałem razem z innym wilkiem przed...przed wypadkiem. Nie chciałem o tym myśleć, ale im mocniej się wypierałem, tym intensywniej dawne chwile wdzierały się znowu do mojej głowy. Wróciłem myślami do domu rodzinnego, o ile mogę tak nazwać tych potworów i prześladowców. Już zapomniałem, jak to było, jak to okropnie czuć się omegą.
Myślisz...że jeśli pobiegnę, to ona na mnie spojrzy?
Zacisnąłem zęby, nie chcę tego pamiętać, byłem głupi i żałosny. Chociaż wtedy miałem rację, ciężko było nie patrzeć.
Myślisz, że by mnie kochała?
No jasne, że nie. Nie stanowiłeś dla niej żadnej wartości.
Spojrzałem znowu na profil śpiącej wilczycy. Zamarłem, gdy dwa obrazy w mojej głowie nałożyły mi się przed oczyma.
A ona?
Miałem wrażenie, że teraz powinna się obudzić i odpowiedzieć na moje pytanie. Ale nie zrobiła tego. Mojej niepewności akompaniował tylko wodospad deszczu.
Pamiętałem jej spojrzenie tego popołudnia. Nie wydawała się zachwycona pomysłem przebywania z kimś takim jak ja w jednym pomieszczeniu. Czyżby się mnie bała? A może brzydziła? Wolałbym to pierwsze.
Strach. Podoba mi się tak właściwie. Przestraszeni są przewidywalni. Nie dostaje się przykrych niespodzianek.
Powinienem już pójść spać. Oderwałem od niej wzrok, chociaż skrycie chciałem zrobić coś jeszcze. Powstrzymałem się i obdarzyłem Florę łaską spokojnego, niezakłóconego odpoczynku.

***

Plask mokrych łap wyrwał mnie ze snów o zapachu formaliny. Odwróciłem się do wyjścia, przy ognisku nie było nikogo. Z ciemności wysunęła się lekko zdyszana uzdrowicielka.
- Flora? Obudziłaś się.
- Tak.- Wyglądała na zaniepokojoną moim przebudzeniem. Szybko wróciła na swoje dawne miejsce i zamknęła oczy, udając, że śpi.
- Nie wydajesz się już tak zmęczona.
- Chłodna noc zawsze ocuca.- Odpowiadała zdawkowo, jakby się czegoś obawiała.
Patrzyłem to na nią to na wyjście z jaskini. Dlaczego wychodziła w środku nocy? I dlaczego zachowuje się tak inaczej?
- Rozpalę jaśniej ognisko. - Moje chęci rozbiły się o nieistniejący zapas chrustu. Przypomniałem sobie też, że wszystko na zewnątrz było mokre. - Cholera.
- To nic, po prostu chodźmy spać.
Nadal nie otwierała oczu. Widziałem, jak drży. Coś mnie podkusiło, żeby wstać i przejść na drugą stronę ogniska. Położyłem się za jej plecami tak, żeby przynajmniej ta organiczna część mojego ciała stanowiła zaporę przed zimnem i wilgocią. Od gówniaka marzyłem, żeby tak kiedyś zrobić waderze. To się wydawało macho. A jakoś nigdy przedtem nie miałem na tyle pewności siebie. Ekscytowałem się jak dziecko.
Później trochę mnie poniosło. Nie cofałem się, gdy Flora skuliła się mocniej, nie wiedząc, co właściwie robię. Naprawdę wyglądała, jakby nie miała pojęcia, co sobie myślę. Jej pyszczek zdradzał jedynie zakłopotanie i zaniepokojenie. Nie odsunąłem się wtedy, nie odsunąłem się też później. Nie, kiedy prosiła, żebym przestał, nie mogła mieć przecież tego na myśli. Widziałem to przecież w jej oczach.
Zasnąłem, patrząc na gwiazdy okryte wiatrem spod burzowych chmur. Przewróciłem się na swój bok już w pełni rozluźniony, a to łaskoczące uczucie we wnętrzu mnie opuściło. Pozostał spokój i ogromna senność.

***

Niby-Flora nie mogła się ruszyć. Nie widziała go, ale jednak czuła jego ciepło tuż za plecami. Jej każdy mięsień był spięty, krtań obolała, oddech płytki. Patrzyła się na ścianę przed nią, oczekując cienia basiora, ten jednak jeszcze spał. Jej nowe, wilcze życie miało się zacząć inaczej. W końcu stała się niezależną, samodzielnie myślącą osobowością, chciała więc zasmakować tej wolności, której cień ekscytował ją do pierwszego dnia narodzin. Zniewolenie jednak towarzyszyło jej dalej. Dlaczego? Chciała życia, jakiego sobie wymarzyła, jednak życia innych wilków niekomfortowo śmiałe wpychają się w jej własne, rozgaszczając się bez zapytania. Taki to paradoks, że bezsilność może być ceną za wolność. Flora ugryzła się w język: To jeszcze nie jest prawdziwa wolność, skoro nie miała prawdziwego życia. To ta druga rości sobie jeszcze prawo do połowy jej egzystencji. Ostatecznym pytaniem było, jak odebrać jej tę połowę, żeby nikt się nie domyślił.

(Flora? Mówiłem, że mocne. Ale to tylko sobowtór, to się nie liczy )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz