niedziela, 28 listopada 2021

Od Ruki CD C6 - ''Przemytnicy''

Na zewnątrz aura zrobiła się na tyle nieprzyjemna, że Ruka przeniosła całą pracę do znacznie cieplejszego wnętrza swojej jaskini. Ślęczała nad starym silnikiem, który znalazła w pobliżu ludzkiej wioski. Był pordzewiały i prawdopodobnie nigdy nie ruszy, ale musiała zająć czymś łapy, by przestać myśleć. Listopadowa nostalgia mocno dawała jej się we znaki, do tego czuła się bardziej samotna niż zwykle. Jedyna osoba, z którą czuła się tu bliżej związana … cóż, kontakty się rozluźniły, przecież bywa tak czasami, prawda? Może sama nie do końca dbała o tę relację. Lub dwa ogniste płomienie po prostu nie mają prawa współżyć bez niszczenia siebie nawzajem? Tak próbowała to sobie tłumaczyć, lecz im dłużej spędzała czas sama, im dłuższe były ciemne i zimne noce, tym bardziej dopadał ją głęboki dół, z którego nie potrafiła się wydostać. Potrzebowała dreszczyku emocji, adrenaliny, krótkiego powrotu do przeszłości. A nie działo się kompletnie nic, miała wrażenie, że nawet ona wykonuje wszystko jednym, utartym schematem, jakby stała się cyborgiem zaprogramowanym na marazm. Chwyciła pogniecioną paczkę papierosów, wyciągnęła jednego i zaczęła go pieczołowicie rozprostowywać w łapach. Warknęła cicho sama do siebie, dostrzegając, że nawet ta czynność stała się dziwnie mechaniczna. Zapaliła szybko i zaciągnęła się dymem, czekając w napięciu aż nikotyna wyzwoli endorfiny i spadnie poziom kortyzolu, który utrzymywał się ostatnio w zdecydowanie za dużym stężeniu. Z papierosem w zębach, chwyciła powyginany śrubokręt i wróciła do dłubania w złomie, nie wiedząc, co lepszego mogłaby zrobić.
Zmrok zapadł jak zwykle niespodziewanie i zdecydowanie za szybko. Wadera rozpaczliwie przekopywała się przez stosy gratów w poszukiwaniu świec, gdy ostatni ogarek dopalił się z sykiem, kończąc tym samym swój nędzny żywot. Wiedziała, że gdzieś tu są, w małym kartonowym pudełku, na dnie była odrobina słomy, by zatrzymać wszechobecną o tej porze roku wilgoć. Wyrzucała sobie, czemu nie zrobiła tego wcześniej, przecież widziała, że światło z każdą chwilą słabnie. Zirytowana, zaczęła w myśli obrzucać Agresta wyzwiskami, że nie mogła używać elektrycznego oświetlenia. Cholerne średniowiecze! I co mi z mojej mocy, jak nie mogę z niej w pełni korzystać? - pomstowała, przerzucając coraz gwałtowniej metalowe części najróżniejszych urządzeń. Wreszcie udało jej się odnaleźć to czego szukała i po chwili jaskinię zalała słaba, pomarańczowo-żółta poświata. Ruka wypuściła powietrze przez zęby i przeciągnęła się jak kotka. Nie wiedziała czy ma ochotę dalej pracować, zdała sobie sprawę, że poszukiwanie świec całkowicie ją wyczerpało. Przydałaby się lampa naftowa albo taka na oliwę. Może oliwę łatwiej by było tu dostać. Rozłożyła się na skórach, które robiły jej za legowisko i poczęła wpatrywać się w rozedrgany płomień tańczący na knocie. Ogień zdawał się bawić zdecydowanie lepiej niż ona.
- Halo! Jest tu ktoś? - z zewnątrz dobiegł lekko poirytowany głos, wprawne ucho Ruki wychwyciło ledwo słyszalny szczęk metalu. Kogo mogło nieść o tej porze, w tych ponurych okolicznościach przyrody? Wadera podniosła się niespiesznie i, omijając leżące na ziemi graty, wyszła naprzeciw nieznanemu. Jej oczom ukazał się jeden z bardziej dziwacznych tworów jakie miała okazję oglądać. Ni to wilk, ni maszyna, z metalową szczęką i jeszcze bardziej metalowym korpusem, tam gdzie Ruka spodziewała się zobaczyć żebra i pokryte skórą boki, ziała pusta przestrzeń. Przełknęła ślinę, nie wiedząc do końca jakie odczucia w niej wyzwala to zjawisko.
- Napatrzyłaś się już? - obsztorcował ją nieznajomy, patrząc na nią spode łba. - Zimno tu.
Wilczyca skrzywiła się, nie próbując nawet tego ukryć, jednak ruchem głowy zaprosiła przybysza do środka. Basior z zaciekawieniem lustrował otoczenie, jakby zarazem oceniał mieszkańca jaskini. Zatrzymał wzrok na wpół rozebranym silniku, bohaterze dramatu minionego dnia.
- Jesteś w stanie pracować w takim syfie? - zapytał szczerze zdziwiony.
- A co to, inspekcja sanitarna? - odgryzła się natychmiast, marszcząc nos. Wilk uśmiechnął się, ale natychmiast przyjął z powrotem nieodgadniony wyraz twarzy.
- Na szczęście nie. Ale w tej watasze byś i tak tego nie uświadczyła – westchnął, po czym przysiadł obok jednej z mniejszych stert złomu, być może obawiając się, że większa mogłaby grozić lawiną. Zwrócił pysk w jej kierunku, skupiając całą uwagę na jej osobie.
- Mam na imię C6. Słyszałem o tobie od... - nie zdążył dokończyć, bo Ruka zaniosła się głośnym chichotem.
- To twoje prawdziwe imię czy numer seryjny tej blachy, którą na sobie nosisz? - zapytała głosem ociekającym złośliwością. Jednak wcale nie chciała mu dopiec, wręcz w pewnym sensie ucieszyła się, że ktoś do niej zajrzał, nawet jeżeli wyglądał tak nadnaturalnie. Bardzo chciałabym go rozebrać i pooglądać to wszystko od środka. - rozmarzyła się przez chwilkę.
- Nie uważasz, że trochę za wcześnie na osobiste wynurzenia? - zapytał oschle i, nie czekając na odpowiedź, mówił dalej:
- Słyszałem o tobie od mojej … koleżanki. Znajomej od interesów, tak to nazwijmy. Myślę, że mamy ze sobą wiele wspólnego.
No masz. Ruka przechyliła głowę na bok. Z Porzeczką też miała wiele wspólnego i jak to się skończyło? Ale, jeżeli ja jestem ogniem, może on będzie wodą? Usiadła naprzeciwko niego i zapaliła papierosa, który znikąd pojawił jej się w łapie.
- Co takiego mogę mieć wspólnego z niedorobionym androidem? - rzuciła, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. C6 puścił tę uwagę mimo uszu.
- Nie zechciałabyś ze mną pracować przez jakiś czas? Z tego, co słyszałem nie boisz się takich wyzwań, a jeżeli plotki nie kłamią, nie jest ci obcy temat przemytu – powiedział wolno, jakby chcąc aby każde słowo na pewno dotarło do wadery. Ruka prawie zachłysnęła się szczęściem. Niemożliwe! Czy to właśnie jej ucieczka od tej nieznośnej stagnacji?! Ten dziwaczny wypłosz okazał się być jej biletem ku przygodzie. Miała ochotę krzyknąć, że zgadza się, bez znaczenia jakie są warunki. Lecz po chwili powściągnęła emocje i spoważniała. Odezwała się do niej wpojona przed laty nauka jednego z wilków. Zawsze dowiedz się, czego się od ciebie oczekuje. Dopiero potem działaj. Najpierw myślenie...
- ...potem robienie. - dodała cicho. Wzięła głęboki oddech.
- Co to za robota?
 
<C6?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz