Na zewnątrz aura zrobiła się na tyle
nieprzyjemna, że Ruka przeniosła całą pracę do znacznie
cieplejszego wnętrza swojej jaskini. Ślęczała nad starym
silnikiem, który znalazła w pobliżu ludzkiej wioski. Był
pordzewiały i prawdopodobnie nigdy nie ruszy, ale musiała zająć
czymś łapy, by przestać myśleć. Listopadowa nostalgia mocno
dawała jej się we znaki, do tego czuła się bardziej samotna niż
zwykle. Jedyna osoba, z którą czuła się tu bliżej związana …
cóż, kontakty się rozluźniły, przecież bywa tak czasami,
prawda? Może sama nie do końca dbała o tę relację. Lub dwa
ogniste płomienie po prostu nie mają prawa współżyć bez
niszczenia siebie nawzajem? Tak próbowała to sobie tłumaczyć,
lecz im dłużej spędzała czas sama, im dłuższe były ciemne i
zimne noce, tym bardziej dopadał ją głęboki dół, z którego nie
potrafiła się wydostać. Potrzebowała dreszczyku emocji,
adrenaliny, krótkiego powrotu do przeszłości. A nie działo się
kompletnie nic, miała wrażenie, że nawet ona wykonuje wszystko
jednym, utartym schematem, jakby stała się cyborgiem
zaprogramowanym na marazm. Chwyciła pogniecioną paczkę
papierosów, wyciągnęła jednego i zaczęła go pieczołowicie
rozprostowywać w łapach. Warknęła cicho sama do siebie,
dostrzegając, że nawet ta czynność stała się dziwnie
mechaniczna. Zapaliła szybko i zaciągnęła się dymem, czekając w
napięciu aż nikotyna wyzwoli endorfiny i spadnie poziom kortyzolu,
który utrzymywał się ostatnio w zdecydowanie za dużym stężeniu.
Z papierosem w zębach, chwyciła powyginany śrubokręt i wróciła
do dłubania w złomie, nie wiedząc, co lepszego mogłaby zrobić.
Zmrok zapadł jak zwykle
niespodziewanie i zdecydowanie za szybko. Wadera rozpaczliwie
przekopywała się przez stosy gratów w poszukiwaniu świec, gdy
ostatni ogarek dopalił się z sykiem, kończąc tym samym swój
nędzny żywot. Wiedziała, że gdzieś tu są, w małym kartonowym
pudełku, na dnie była odrobina słomy, by zatrzymać wszechobecną
o tej porze roku wilgoć. Wyrzucała sobie, czemu nie zrobiła tego
wcześniej, przecież widziała, że światło z każdą chwilą
słabnie. Zirytowana, zaczęła w myśli obrzucać Agresta
wyzwiskami, że nie mogła używać elektrycznego oświetlenia.
Cholerne średniowiecze! I co mi z mojej mocy, jak nie mogę z
niej w pełni korzystać? - pomstowała, przerzucając coraz
gwałtowniej metalowe części najróżniejszych urządzeń. Wreszcie
udało jej się odnaleźć to czego szukała i po chwili jaskinię
zalała słaba, pomarańczowo-żółta poświata. Ruka wypuściła
powietrze przez zęby i przeciągnęła się jak kotka. Nie wiedziała
czy ma ochotę dalej pracować, zdała sobie sprawę, że
poszukiwanie świec całkowicie ją wyczerpało. Przydałaby
się lampa naftowa albo taka na oliwę. Może oliwę łatwiej by było
tu dostać. Rozłożyła
się na skórach, które robiły jej za legowisko i poczęła
wpatrywać się w rozedrgany płomień tańczący na knocie. Ogień
zdawał się bawić zdecydowanie lepiej niż ona.
-
Halo! Jest tu ktoś? - z zewnątrz dobiegł lekko poirytowany głos,
wprawne ucho Ruki wychwyciło ledwo słyszalny szczęk metalu. Kogo
mogło nieść o tej porze, w tych ponurych okolicznościach
przyrody? Wadera podniosła się niespiesznie i, omijając leżące
na ziemi graty, wyszła naprzeciw nieznanemu. Jej oczom ukazał się
jeden z bardziej dziwacznych tworów jakie miała okazję oglądać.
Ni to wilk, ni maszyna, z metalową szczęką i jeszcze bardziej
metalowym korpusem, tam gdzie Ruka spodziewała się zobaczyć żebra
i pokryte skórą boki, ziała pusta przestrzeń. Przełknęła
ślinę, nie wiedząc do końca jakie odczucia w niej wyzwala to
zjawisko.
-
Napatrzyłaś się już? - obsztorcował ją nieznajomy, patrząc na
nią spode łba. - Zimno tu.
Wilczyca
skrzywiła się, nie próbując nawet tego ukryć, jednak ruchem
głowy zaprosiła przybysza do środka. Basior z zaciekawieniem
lustrował otoczenie, jakby zarazem oceniał mieszkańca jaskini.
Zatrzymał wzrok na wpół rozebranym silniku, bohaterze dramatu
minionego dnia.
-
Jesteś w stanie pracować w takim syfie? - zapytał szczerze
zdziwiony.
-
A co to, inspekcja sanitarna? - odgryzła się natychmiast, marszcząc
nos. Wilk uśmiechnął się, ale natychmiast przyjął z powrotem
nieodgadniony wyraz twarzy.
-
Na szczęście nie. Ale w tej watasze byś i tak tego nie uświadczyła
– westchnął, po czym przysiadł obok jednej z mniejszych
stert złomu, być może obawiając się, że większa mogłaby
grozić lawiną. Zwrócił pysk w jej kierunku, skupiając całą
uwagę na jej osobie.
-
Mam na imię C6. Słyszałem o tobie od... - nie zdążył dokończyć,
bo Ruka zaniosła się głośnym chichotem.
-
To twoje prawdziwe imię czy numer seryjny tej blachy, którą na
sobie nosisz? - zapytała głosem ociekającym złośliwością.
Jednak wcale nie chciała mu dopiec, wręcz w pewnym sensie ucieszyła
się, że ktoś do niej zajrzał, nawet jeżeli wyglądał tak
nadnaturalnie. Bardzo
chciałabym go rozebrać i pooglądać to wszystko od środka.
- rozmarzyła się przez chwilkę.
-
Nie uważasz, że trochę za wcześnie na osobiste wynurzenia? -
zapytał oschle i, nie czekając na odpowiedź, mówił dalej:
-
Słyszałem o tobie od mojej … koleżanki. Znajomej od interesów,
tak to nazwijmy. Myślę, że mamy ze sobą wiele wspólnego.
No
masz. Ruka przechyliła głowę na bok. Z Porzeczką też miała
wiele wspólnego i jak to się skończyło? Ale,
jeżeli ja jestem ogniem, może on będzie wodą? Usiadła
naprzeciwko niego i zapaliła papierosa, który znikąd pojawił jej
się w łapie.
-
Co takiego mogę mieć wspólnego z niedorobionym androidem? -
rzuciła, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. C6
puścił tę uwagę mimo uszu.
-
Nie zechciałabyś ze mną pracować przez jakiś czas? Z tego, co
słyszałem nie boisz się takich wyzwań, a jeżeli plotki nie
kłamią, nie jest ci obcy temat przemytu – powiedział wolno,
jakby chcąc aby każde słowo na pewno dotarło do wadery. Ruka
prawie zachłysnęła się szczęściem. Niemożliwe! Czy to właśnie
jej ucieczka od tej nieznośnej stagnacji?! Ten dziwaczny wypłosz
okazał się być jej biletem ku przygodzie. Miała ochotę krzyknąć,
że zgadza się, bez znaczenia jakie są warunki. Lecz po chwili
powściągnęła emocje i spoważniała. Odezwała się do niej
wpojona przed laty nauka jednego z wilków. Zawsze
dowiedz się, czego się od ciebie oczekuje. Dopiero potem działaj.
Najpierw myślenie...
-
...potem robienie. - dodała cicho. Wzięła głęboki oddech.
-
Co to za robota?
<C6?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz