piątek, 5 listopada 2021

Od Almette CD Wayfarera "Otwarte szlaki"

 

Zaklaskała w łapy z szerokim uśmiechem.
    -TO. BYŁO. GE.NIAL.NE.!!- wymruczała podekscytowana. Jej ogon zamiatał ziemię jakby jegno nowym powołaniem było wykopać w tamtym miejscu dziurę.- Ah. Ja nie mam za wielkiego talentu do śpiewania, ale to było coś. Ja właściwie nigdy nie śpiewałam.- przyznała nieśmiało. – Nie miałam szansy się nauczyć niczego. Żadnego tekstu, bo nie miałam od kogo.  Wracając. To było cudowne.    Chyba dostajesz wiele komplementów. Jestem tego pewna!- mówiła. I mówiła. I mówiła. A noc powoli zapadała.
    -Czas na mnie. – ich rozmowę zakończył Wayfarer, zupełnie dla serki niespodziewanie. W końcu zdołała wydusić z niego trochę więcej piosenki i nawet kilka pojednyńczych słów.
    -Oh! Dobrze!
    -Ale zanim pójdę. Niedługo ruszamy. – powiedział jej jeszcze znikając w odmętach ciemnego lasu.

    Powiedzieć, że Almette była BARDZO podekscytowana to było niedomówienie i to tak wielkie, że na maturze uznano by je za błąd kardynalny. Dlatego dzień w dzień wyczekiwała momentu, tego właściwego, kiedy w końcu wyruszą i miała jedynie nadzieję, że nieco rudawy wilk nie zapomniał o niej i nie odszedł samotnie jak miewał w zwyczaju. Liście zdążyły nieco pożółknąć i rzeczywiście, zrobiło się chłodno i nieprzyjemnie. Spokojne noce spędzane na morskim piasku stały się nieco mniej przyjemne, a jaskinie nawiedzał wiatr rozdmuchując wszystkie posłania jakie sobie robiła. Tworzenie nowego co nocy było wyjątkowo nużące. Dlatego pewnego ranka zwyczajnie poddała się, kładąc bez skrupułów na zimnym kamieniu. Potrzebowała drzemki gdyż poprzednia noc, pełna piorunów i deszczu nie dała jej pospać za wiele. Jednak zanim zamknęła oczy w oddali zobaczyła postać, małą i niewyraźną. Zamknęła ślepia, jednak otworzyła je szybko po chwili, kiedy dotarło do niej co, a właściwie kogo tak naprawdę widzi. Wayfarer kroczył sobie powoli w jej kierunku. Nie ruszyła się z miejsca czując jak zmęczenie nieco ją otumania, a połączone z nadchodzącą falą ekscytacji stanowiło dla niej mieszankę wręcz paraliżującą. Dlatego basior musiał się zbliżyć zanim w ogóle wstała na chwiejnych nogach, gotowa do wybuchu, który… nie nadszedł. Zwyczajnie zeszła z kamienia stając obok wilka. Miała cichy dzień, bo w końcu i jej takie się zdarzały i nie miała ochoty na rozmowy, pomimo że w jej wnętrzu buhało od emocji. Jednak każdy zna uczucie tak przytłaczającej potrzeby odrobiny wyciszenia. Że też akurat Way obrał sobie ten dzień na podróż. Nie wiedziała, nie była pewna czy specjalnie czekał czy to był zwyczajny przypadek.
    -Ruszamy?-
    -Komu w drogę temu czas!- Odpowiedziała ochoczo, bo pomimo nieco bardziej cichego podejścia daje była Almetką.

 <Way?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz