Po kiego czorta ratowała mu skórę? Teraz musi się użalać z jego narzekaniem, bo biednemu księciuniowi co chwila coś przeszkadza. Powinna go do licha zostawić. Najlepiej właśnie lichu, żeby ono się nim zajęło. Wtedy będzie sama miała święty spokój, a on zginie w męczarniach. Do diaska! Aron, zamknij mordę! Skupić się nie idzie!
– Kim ty w sumie jesteś w tej swojej Watasze Srebrnego Chabra? – zapytał czarny wilk głosem niczym huczenie sowy. Był jeszcze ochrypły, ale powoli, wraz z leczeniem córki pomocnika medyka, wracał do normy.
– Strażnikiem.
Pinezka podała mu na liściu kolejną porcję lekarstwa, którą z niechęcią wypił.
– I tak dobrze znasz się na medycynie?
– Mój papa jest pomocnikiem medyka.
– A nie mówiłaś, że wychowawcą szczeniąt?
Na te słowa wadera się spłoszyła. Nie była pewna, czy powinna wyznać prawdę temu basiorowi, czy siedzieć cicho i wymyśleć jakąś wymówkę. Znała Arona tylko parę dni, nie było szans, żeby po tak krótkim okresie mogła mu zaufać. To po prostu było niemożliwe. A z drugiej strony wymówka mogła nie być taka prosta, bo mógł zauważyć, że czasem mówi "tata", a innymi razy "papa". Aleś się wkopała, kobieto.
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz