- Poczekaj... - zawołałem niespokojnie za odchodzącym Maksem. Wilk odwrócił się wolno i przekrzywił głowę. Popatrzyłem na niego smutnymi oczyma.
- Wróć, Max - schyliłem łeb - to mnie zupełnie załamało. Przepraszam, nie chcę, żebyś odchodził. Powiedz mi proszę, od kiedy my już tu siedzimy...?
- Trudno powiedzieć. Tydzień, być może więcej. Pamiętasz chyba, że praktycznie cały czas byliśmy pod ziemią.
- Szkoda - zwiesiłam głowę - Max?
- Tak...
- Czy jesteśmy już wolni? Możemy wyjść i nikt nie będzie nas ścigał? Muszę czym prędzej iść do jaskini mojego ojca.
- Nic mi nie wiadomo o tym, by ktokolwiek miał nas ścigać. Na razie zwyciężyliśmy i nie ma chyba powodu, by się czegoś bać. Ten rozdział naszej historii możemy więc uznać za ukończony. Co innego Wataha Szarych Jabłoni, która ostatnio podobno coraz bardziej się panoszy i wchodzi na nasze tereny. Oto powód, dla którego możemy się obawiać i ukrywać...
- Max?
- Cóż tam?
- Idziesz ze mną?
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz