poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Amber CD Oleandra

Położyłam uszy po sobie. Beryl nic nie powiedział, jednak zdawało mi się, że na chwilę na jego pysku pojawił się uśmiech. Spojrzałam na wilka smutno. Naprawdę nie wyglądał najlepiej. Usiadłam i spuściłam głowę. Wlepiłam wzrok w ziemię, żadne słowa nie przychodziły mi do głowy. Rzadko się zdarzało, abym nic nie mówiła. W tej sytuacji jednak słowa po prostu zdawały mi się gdzieś znikać. Siedziałam, co jakiś czas podnosząc wzrok i spoglądając na Beryla. Oddychał bardzo powoli. Rozejrzałam się, Oleander gdzieś nagle mi zniknął. Nie miałam pojęcia gdzie. Przetarłam oczy, tym samym zapobiegając łzom. Nagle gdzieś z tyłu dobiegł mnie cudzy głos.
- Wyglądasz na zmęczoną. - Odwróciłam się, to Oleander właśnie wchodził do jaskini.
Moją uwagę przykuł martwy zając, którego trzymał w pysku. To wyjaśniało jego nagłe zniknięcie i równie nagły powrót.
- Trochę. - Odparłam.
W rzeczywistości jednak byłam zmęczona znacznie bardziej. Zaskoczona sytuacją z trudem już powstrzymywałam napływające do oczu łzy.
- Może pójdziesz się zdrzemnąć? Nie powinnaś się tak przemęczać. - Powiedział biały wilk.
Skinęłam przytakująco głową. Nie miałam ani ochoty, ani sił, by się temu choć trochę sprzeciwiać. Ostatni raz spojrzałam na leżącego Beryla, po czym wróciłam do swojej jaskini. Będąc już u siebie, zwinęłam się w kłębek i zamknęłam oczy. Niemal natychmiast ogarnął mnie sen.
**********
Otworzyłam oczy i ziewnięciem powitałam nowy dzień. Było trochę pochmurno, wyglądało na to, ze w każdej chwili może zacząć padać. Westchnęłam, pogoda przynosiła mi na myśl nie najlepszy stan Beryla. Spojrzałam w niebo, pomyślałam, że to dobry moment, aby odwiedzić Lerkę. Nie widziałam jej od kilku dni, a to była dobra okazja, aby nieco oderwać myśli. Pobiegłam więc dobrze znaną mi już drogą. Nie widziałam wszystkich, jednak nie wyglądało na to, aby ktokolwiek ignorował tę sytuację. Wszyscy jednak zdawali się podchodzić do tego w dość spokojny sposób, wszyscy poza mną. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że ktoś jeszcze odstawił takie przedstawienie. Skrzywiłam się nieznacznie i skupiłam się na drodze. Przekrzywiłam głowę, nie poznawałam tej ścieżki. Wyglądało na to, że byłam tak zaabsorbowana rozmyślaniami, że zboczyłam z kursu. Zaczęłam nieco krążyć po okolicy w poszukiwaniu odpowiedniej drogi. W międzyczasie jednak zaczął padać śnieg. Z każdą minutą zdawał się sypać coraz mocniej. Używałam ognia do roztapiania śniegu pod łapami, dzięki temu mogłam mieć, chociaż drobne rozeznanie w terenie. Nieznaczne zagłębienia w śniegu pozwalały mi stwierdzić czy nie krążę w kółko. W pewnym momencie usłyszałam czyiś głos wypowiadający moje imię.
- Amber!
Zaczęłam nerwowo rozglądać się wokół. W końcu wśród sypiącego śniegu zamajaczyła mi czyjaś postać. Natychmiast ruszyłam w tamtą stronę. Gdy byłam już bliżej, zauważyłam, że to Lerka. Zamachałam ogonem i jeszcze przyśpieszyłam.
- Co ty tu robisz w taką śnieżycę? - Zapytała, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Wybierałam się do siebie i nieco zgubiłam drogę. - Zaśmiałam się niepewnie.
Samica odpowiedziała mi lekkim uśmiechem, po czym dodała:
- Chodź, jaskinia jest tam. - Wskazała łapą za siebie.
Zmrużyłam nieco oczy, faktycznie dało się tam dostrzec kształt wilczej jamy. Byłam dość bliska przegapienia tego. Po chwili wraz z Lerką znalazłyśmy się w jaskini. Natychmiast pozbywałam się w futra całego nagromadzonego śniegu.
- Fatalna pogoda. - Stwierdziłam.
- Racja, co więc podkusiło cię, aby tu do mnie przyjść? - Zapytała.
- Chciałam po prostu pogadać. - Moja mina nieco zrzedła. - Wiesz, cała ta sytuacja z Berylem, patrząc na innych, pomyślałam, że może powinnam nabrać do tego trochę dystansu.

< Lerka? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz