- Wiesz, Amber - uśmiechnęłam się lekko, zwracając się do wadery - nie ma nic złego ani niestosownego w mocnym przeżywaniu tego wszystkiego... co się teraz dzieje. Wszystkimi nami to wstrząsnęło. Jednak umarło już tyle wilków, a wszystkie kolejne zostały zastąpione przez inne. Nowe pokolenie. My także umrzemy, i ja, i ty, a nasze dzieci będą kontynuacją naszej historii. Beryla zastąpi Oleander, jest do niego taki podobny - zmarszczyłam brwi, lekko przekręcając głowę w bok - a mnie na przykład, Jaskier.
- Jaskier?? - Amber wyglądała na zdziwioną.
- Tak... poznałaś go już chyba - powiedziałam cicho, mrużąc oczy.
- Poznałam - szepnęła wilczyca.
- Ty też kiedyś, mając szczenięta, przekonasz się, że nie ma zbyt wielkiej różnicy, między naszym życiem, a życiem naszych dzieci.
W jaskini oprócz nas pojawił się ktoś jeszcze. Mundus otrzepał się ze śniegu i cicho podszedł do nas. Często odwiedzał mnie w jaskini. Jest towarzyszem mojej matki, więc także trochę moim.
Popatrzyłyśmy na wchodzącego. Wyglądał naprawdę żałośnie i zaniepokoiło mnie coś w jego zachowaniu.
- Nie żyje - mruknął, siadając cicho pod ścianą jaskini. Wydawało mi się, że nie tylko Amber, ale i on najbardziej z nas wszystkich przeżywał zbliżającą się śmierć Beryla.
Przez chwilę nie mówiliśmy nic. Dopiero niecałą minutę później usłyszałam jego przygaszony głos:
- Już do nas nie wróci. Nie usłyszymy jego głosu... Nie ma już Beryla...
Objęłam go łapą. Ptak usiadł obok mnie.
- Tyle razem przeżyliśmy... - westchnął półszeptem. Mundus przymknął oczy i zaczął się spazmatycznie trząść. Choć nie było tego widać na co dzień, w dużej mierze przez funkcję, jaką pełnił w naszej watasze, Mundus był bardzo wrażliwy i potrafił przywiązać się do bliskich sobie osób bardziej, niż ktokolwiek inny, kogo znałam.
- Wszystko ma dwie strony - zwróciłam się do moich przyjaciół - wszystko to, co dzieje się na świecie, nie jest przecież bezcelowe.
Moje słowa nie podziałały na nich z pewnością tak, jakbym chciała. Amber spuściła głowę, a w jej oczach pojawiły się drobne łzy.
- Amber? - popatrzyłam na nią smutno - wszystko w porządku? - zadałam to pytanie, chociaż wiedziałam, że bynajmniej, nie jest w porządku. Z resztą, nie oczekiwałam nawet odpowiedzi. Miałam nadzieję, że jeśli coś powiem, uda mi się zająć nieco myśli wilczycy.
Tymczasem nawałnica stawała się coraz silniejsza. Śnieg wlatywał coraz dalej do jaskini, pchany silnym wiatrem. Dawno nie widziałam takiej zawieruchy.
< Amber? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz