Zwiesiłam głowę. Powoli naprawdę zaczynałam wierzyć, że nic nie da się z tym zrobić. Nastała cisza. Znów spojrzałam na zewnątrz, niebo było już zupełnie czyste. Śniegu na ziemi jednak znacznie przybrało, warstwa białego puchu pokrywającego ziemie zwiększyła się i dało się to dostrzec gołym okiem. Śnieg nieznacznie pokrył także ziemię wewnątrz jaskini, tuż przy wejściu.
- Hej. - Gwałtownie podniosłam głowę i skierowałam wzrok na Aksela i Lerkę. - A w jaki sposób doszło do sojuszu między Watahą Srebrnego Chabra a Watahą Wielkich Nadziei?
- No cóż, to dzięki naszemu małżeństwu. Mojemu i Aksela. - Powiedziała Lerką.
- Oh... no tak, to ma sens. - Odparła lekko zamyślona. - Wątpię jednak aby, którykolwiek z nas był zakochany w jakimś wilku z WSJ tak jak ty i Aksel.
Wilki spojrzały na siebie i uśmiechnęły się lekko. Uznałam to jednak za nic nieznaczący gest i ponownie dałam się ponieść rozmyślaniom. Cisza nietrwała jednak zbyt długo. Niemal natychmiast zerwałam się na równe łapy, przyszedł mi do głowy pomysł. Być może szalony, mimo to miałam zamiar od razu podzielić się nim z moimi przyjaciółmi.
- Coś przyszło mi do głowy. - Powiedziałam poważnie. - Skoro oni zaczynają panoszyć się na naszych terenach to, co gdybyśmy my zrobili to samo?
- Chyba nie chcesz... - Zaczęła Lerka, jednak szybko jej przerwałam.
- Właśnie, że tak. Może jeśli dowiedzą się, że zajmujemy ich tereny, postanowią wrócić, by je odzyskać. Tak jak nam nie podoba się, że oni zajmują nasze tereny, tak pewnie im też nie podobałoby się, gdybyśmy my zajmowali ich.
Widziałam, że zarówno Aksel, jak i Lerka nie wyglądali na zbyt przekonanych. Położyłam uszy.
- No albo przynajmniej moglibyśmy spróbować wmówić im, że część z nas już tam jest.
- Przecież to jest szalone. - Odezwał się nagle głos z wnętrza jaskini.
Błękitny ptak wyłonił się z ciemności.
- W ten sposób możesz sprowadzić jedynie jeszcze większe kłopoty. WSJ nie będzie wahać się, przed doniesieniem o tym do NIKLu a ten zdecydowanie nie stoi po naszej stronie. Ostatecznie może się okazać, że po tym skończymy bez żadnych terenów.
Spochmurniałam. Wiedziałam, że mój pomysł nie należał może do najlepszych, ale Aksel i Lerka przynajmniej mnie wysłuchali. Przede wszystkim sami również zastanawiali się nad jakimkolwiek wyjściem z tej sytuacji. Dotychczas w pewnym stopniu stałam po stronie Mundusa, ostatecznie jego także zabolała śmierć Beryla. Ba, czuł się nawet winny tej sytuacji z WSJ. W tamtej jednak chwili nie podobało mi się jego zachowanie. Zmarszczyłam brwi i niewiele myśląc, powiedziałam:
- W porządku. Może więc, zamiast bombardować wszystkie pomysły, sam coś zaproponujesz.
Po tych słowach odwróciłam się do wszystkich tyłem. Śnieg już nie padał, bez słowa wybiegłam więc z jaskini, pozostawiając za sobą jedynie odbite w śniegu ślady łap.
< Lerka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz