Przez ostatni tydzień, a zapewne nawet tygodnie, byliśmy zupełnie odcięci od świata, całkowicie poświęcając się sprawie walki z Toru i jego jaszczurkami. Nie meliśmy żadnych wieści z życia WSC.
- Co cię gryzie? - delikatnie szturchnąłem ptaka, starając się zachować spokój. Ten spojrzał na mnie smutno i powiedział cicho:
- Nie chciałem ci mówić... nie pytaj mnie o to teraz, jeśli nie chcesz zepsuć sobie humoru. Cieszcie się zwycięstwem, porozmawiamy później.
- Nie - usiadłem obok czapli, mówiąc zdecydowanym głosem i marszcząc brwi - proszę, powiedz mi o tym teraz. Chcę wiedzieć, co złego dzieje się w naszej watasze. Teraz.
- Co za różnica, kiedy się o tym dowiesz? - powiedział obojętnie.
- Proszę, powiedz. Ukrywacie coś z Ami. Dlaczego nie powiecie o tym nam wszystkim, co?
Wszyscy zdążyli zająć się swoimi sprawami, wesołymi lub podejrzliwymi rozmowami na różne tematy, powoli przestając zwracać na nas uwagę. Tymczasem ja siedziałem obok Mundusa, a świat wokół mnie jakby się zatrzymał.
- Beryl umiera.
- Słucham?! - syknąłem, jeżąc sierść na grzbiecie i zaciskając powieki. Jednocześnie dotarło do mnie, jak bardzo jest to prawdopodobne.
- Gdy was szukaliśmy, byliśmy w waszej jaskini. Dowiedzieliśmy się o tym... ostatni... prawie wszyscy teraz i polują dla Beryla i albo czuwają pod jego jaskinią. Ale, Oleandrze... to już długo nie potrwa.
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz