Spuściłam wzrok i z uporem zaczęłam wpatrywać się w ziemię. Wciąż rozmyślałam nad znaczeniem słów Mundusa. Z tego, co mówił, wynikało, że obecna sytuacja jest patowa. Jakby tego było mało, zaczyna się powoli chylić na naszą niekorzyść. Mój wewnętrzny upór nie pozwalał mi jednak myśleć w ten sposób.
- Naprawdę nie ma nic, co moglibyśmy zrobić? - Zapytałam. Przecież musimy się jakoś bronić.
- Mają blisko dwa razy więcej wojska niż my, jeśli dojdzie do walki, jesteśmy praktycznie bez szans. - Powiedział Mundus.
- A negocjacje? Może będzie można ich jakoś przekonać do odejścia. - Mówiłam dalej, nie chciałam się tak łatwo poddać.
- Próbowaliśmy już negocjacji. - Odezwała się Lerka. - Niestety, niewiele to dało.
Zacisnęłam zęby. Nie spotkałam jeszcze żadnego wilka z WSJ, mimo to już pałałam do nich niechęcią. Gdyby tylko jakiś członek tej watahy pojawił się przede mną, z pewnością wygarnęłabym mu wszystko bez zastanowienia. Szybko skarciłam się za tę myśl. To z pewnością nie była dobra droga negocjacji. Z drugiej jednak strony teraz mogę sobie myśleć, co chcę. Gdybym kogoś spotkała, niesiona emocjami raczej nie myślałabym zbyt rozsądnie. Przygryzłam wargę.
- Amber. - Odezwała się nagle Lerka, natychmiast podniosłam wzrok. - Widzę, że bardzo cię to dręczy.
- Po prostu nie wierzę, że może być tak źle. - Westchnęłam. - Naprawdę nie ma nikogo, kto stanąłby po naszej stronie w walce przeciw Watasze Szarych Jabłoni?
Wadera pokręciła przecząco głową. Nie chciało mi się w to wierzyć.
- 2 lata... - Westchnęłam. - To przecież ponad połowa mojego życia. WSJ męczy was przez ten cały czas.
- Nie wiem już nawet, ile razy podejmowaliśmy próby pozbycia się ich.
- A co z ich terenami? - Spojrzałam na Mundusa. - Przecież mówiłeś, że przyszli tu, aby łatwiej znieść suszę, dlaczego nie wrócili do siebie?
- Prawdopodobnie po prostu im się tu spodobało. - Odparła Lerka. - Nie chcą stąd odchodzić.
Zrezygnowana pokręciłam głową i wyjrzałam na zewnątrz. Śnieżyca powoli zaczynała ustępować, ciężko było mi już nawet powiedzieć, ile czasu spędziłam w tamtym miejscu.
- Nie wierzę, że nie można nic zrobić. - Odezwałam się, marszcząc przy tym brwi. - Może jednak Oleander coś wymyśli.
- Oleander jeszcze nic nie wie. - Odezwał się nagle Aksel. - Zapewne jednak nie minie wiele czasu, gdy dotrą do niego informacje o tym, że WSJ wie o śmierci Beryla.
< Lerka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz