Zamarłam. Wlepiłam oczy w ziemię, nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Widziałam, jak na ziemi pomiędzy moimi łapami pojawiają się drobne, ciemne plamy. Przeniosłem wzrok na zewnątrz. Pogoda zdawała się wręcz szaleć. Podniosłam się i podeszłam do wyjścia. Chłodny wiatr zawiał mi prosto w pysk. Zamknęłam oczy, gdyż drobne płatki śniegu wpadały mi prosto w oczy. Przetarłam je łap i spojrzałam na czaple.
- Mundus... - Zaczęłam niepewnie. - Jesteś tego pewien? Widziałeś go?
Ptak przez chwilę nie reagował. Potem jednak podniósł głowę i wlepił we mnie oczy. Coś mnie ukuło, jego spojrzenie zdawało mi się być takie... puste. Zupełnie jakby w tej chwili jego dusza także opuściła ciało. Mundus nie nie powiedział, nie musiał. Widząc jego wzrok, przełknęłam ślinę. Odpowiedź wydawała się oczywista, musiał go widzieć. Spojrzałam na szalejącą zawieruchę i zaklęłam pod nosem. Że też akurat teraz musiało się tak rozpadać. W tej chwili byliśmy tu uwięzieni.
- Myślisz, że długo jeszcze będzie padać? - Zapytałam, spoglądając na Lerkę.
- Nie wygląda na to, aby zbyt szybko miało przestać. - Odparła, spoglądając na ptaka z troską.
Również przeniosłam wzrok na Mundusa. Nie zwróciłam na to uwagi wcześniej, ale wiele wilków zdawało się bardzo o niego troszczyć. Gdy Jaskier go zobaczył, także wyglądał na zmartwionego. Poza tym sam ptak także zdawał się martwić o innych. Sposób, w jaki Lerka, Jaskier i Mundus zwracali się do siebie, sprawiał, że wydawali się być dobrymi przyjaciółmi. Spuściłam wzrok. Zazwyczaj, gdy było mi smutno lub źle przytulałam się do kogoś z rodziny. Tu jednak nie miałam żadnej rodziny. Mundus także nie wyglądał mi na kogoś, kto miałby tu jakąś rodzinę. Nie spotkałam jeszcze nikogo podobnego do niego. Bez słowa podeszłam więc do siedzącej cicho dwójki. Położyłam się obok niebieskiego ptaka i wtuliłam noc w jego pióra.
< Lerka? > Ciekawa jestem reakcji Mundusa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz