- Niezupełnie - odpowiedziałem spokojnie, słysząc ciche słowa wadery - ale Jaskra najlepszy przyjaciel. Na imię mi Oleander. I to kwiat, i to kwiat. Łatwo pomylić... - przekrzywiłem głowę, zastanawiając się jednak, jak można pomylić białego wilka z prawie czarnym.
Wilczyca podniosła wzrok.
- Przepraszam. Nie widziałam - odpowiedziała, wzdychając ciężko.
- Ja też przepraszam - powoli zniżyłem głowę - ale widziałem, jak wbiegłaś w te krzaki i pomyślałem, że coś się stało. Czy nic ci nie jest?
- To strasznie smutne - odpowiedziała dwuznacznie, hamując łzy.
Usiadłem obok niej, kładąc uszy po sobie.
- Może ci przeszkodziłem? Stało się coś złego?
W odpowiedzi wadera popatrzyła smutno na jaskinię widniejącą nieopodal. Naszą jaskinię.
- Chodzi o Beryla? - zapytałem ciszej, lekko marszcząc brwi - to wspaniale mieć tak dobrych przyjaciół...
- Słucham? - westchnęła ponownie.
- To pięknie martwić się tak cudzym nieszczęściem. Naprawdę aż tak przejmujesz się jego chorobą?
- Nie wiem dlaczego... czuję się, jakby to mój dobry przyjaciel był tak bardzo chory.
- Dziękujemy - spuściłem wzrok.
- Za co? - wilczyca wyglądał na zaskoczoną.
- Na pewno ucieszył by się, gdyby wiedział, że wszyscy żałują, że umiera - przełknąłem ślinę, wypowiadając ostatnie słowo - odkąd Eclipse i Alekei zniknęli, jest cały czas smutny i zamyślony. Dziękuję ci... w jego imieniu, jako jego syn.
< Amber? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz