Szedłem przez Lasek w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Przytknąłem pysk do ziemi i zacząłem węszyć. Do mojego nosu wlatywały różne zapachy. Innych wilków, drzew, trawy, ciepłego mięska... Zaraz, zaraz ciepłe mięso ? Oblizałem się na myśl o takim przysmaku, tylko skąd takie mięso mogło się wziąść w lesie ? A w sumie, co mnie obchodzi czy to normalne. Grunt to to, że nie ucieknie. Pobiegłem truchtem do miejsca skąd wydobywał się zapach. Po chwili znalazłem smakołyk, leżał zwyczajnie na ziemi. Natychmiast pochwyciłem mięso zębami. Zanim się obejrzałem już wisiałem głową w dół, a na dodatek spadła mi moja zdobycz i znowu leżała na ziemi poza moim zasięgiem. Zacząłem się szarpać mając nadzieję, że lina nie wytrzyma, lecz bezskutecznie. W końcu uznałem iż najlepiej będzie wezwać pomoc. Zacząłem wyć ile sił miałem w płucach. Czas się dłużył niemiłosiernie, lecz po chwili przybiegły dwie wadery. Manti, ma partnerka i druga nieznana mi z imienia. Była ona biała, z wyjątkiem uszu, które były czarne. Miała ona jasnoniebieskie oczy.
< Murka ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz