Basior stanął obok mnie. Mundek tymczasem popatrzył na niego z taką nienawiścią, jakiej dawno nie widziałam - nawet w jego oczach.
- Lerko... - ptak popatrzyła na mnie i na basiora - odsuń się natychmiast od tego... - Zamachał skrzydłami i zbliżył się do nas o kilka kroków.
- Od kogo? - zapytał basior kładąc uszy po sobie - od kogo?
- Od cynika, hipokryty, od kazuisty, od intryganta, obłudnika... mówić dalej?
- Nie! - przerwałam szybko, po czym zwróciłam się do basiora - będzie najlepiej, jeżeli wócimy już z Mundusem do domu. Tu może być niebezpiecznie - to mówiąc, odwróciłam głowę w stronę lasu i zastrzygłam uszami zaniepokojona. Między drzewami coś się ruszało.
- Co to jest? - wyszeptałam z trwogą.
- Nie wiem... - odpowiedział basior.
Z krzaków wyskoczył wielki dzik. Rzucił się prosto na nas...
Mundus i niedawno poznany wilk zaczęli walczyć z rozsierdzonym zwierzęciem.
Po krótkiej chwili, dzik leżał na ziemi pokonany.
< Vincencie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz