- Chwilo, trwaj - westchnąłem. Potem zwróciłem się do Eclipse:
- Czy nie sądzisz, że zostawienie ich tam całych i zdrowych było na miejscu?
- Oczywiście - wzruszyła ramionami Eclipse uśmiechając się - przecież tutaj, jak sam powiedziałeś, nie wytrzymają zbyt długo. Albo pujdą sobie dalej w świat... - zastanowiła się przez chwilę - na pewno nie będą nam przeszkadzać! - roześmiała się - po nauczce jaką dostali, będą omijać z daleka tereny WSC.
- O ile przeżyją - wyłapałem.
- Tak. O ile przeżyją...
- A... - zmieniłem temat - czy nie wiesz może, dokąd powędrował nasz niebieski towarzysz? Odłączył się od nas jakiś czas temu i przepadł.
- Przecież było już kiedyś powiedziane: "pojawia się i znika" - Eclipse nie traciła dobrego humoru.
- Masz rację - przytaknąłem. Mundek pojawiał się i pierzchał gdzieś, gdy tylko miał na to ochotę.
Rozeszliśmy się do swych jaskiń. Nazajutrz rano, obudził mnie krzyk na zewnątrz mojej groty. Wyraźnie słyszałem jakąś szarpaninę...
< Elipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz