Popatrzyłam jeszcze raz na obcego basiora. Ten również patrzył na mnie.
- Cieszę się, że mogłam pana poznać - uśmiechnęłam się.
- Mnie również miło - odpowiedział Nieznajomy.
Nagle usłyszałam z oddali głos. Kompletnie zapomniałam o Mundusie... przecież on również jest w lesie.
Zza drzew bezszelestnie wysunęła się smukła, błękitna postać.
- Lerko? - Mundek podszedł do nas i nieufnie popatrzył na nieznanego wilka.
Zdaje się, że wszyscy, którzy mieszkają na terenach WSC dłużej nią miesiąc, zdążyli już poznać Mundusa.
Mundus - Duży ptak budową ciała podobny do bociana, lecz mogący cieszyć się nietypową, modro - błękitną barwą piór, oraz długim ogonem, przypominającym ogon koci, zakończony jednak rzędem piór po obu jego stronach. Ptak ów, czystej rasy rublia - z łaciny rublia vulgaris lub rublia vulgaris caerulea, oprócz niewymiarowo długich skrzydeł, błękitnych piór i "kociego" ogona, miał też czubek na głowie, nieco przypominający czubek jakiejś kakadu - niebieski oczywiście. Stworzenie na pozór ciche, bezemocjonalnie podchodzący do życia osobnik pochodzenia nieznanego. Mówiący z dziwnym akcentem. Potrafiący nierozerwalnie przywiązać się do każdej istoty żywej którą spotka. W tym, również do mnie.
- Dzień dobry - kiwnął głową w stronę basiora a zarazem patrząc na niego podejrzliwie.
Zapadła chwila ciszy. Miałam nadzieję, że Mundus nie wda się z obcym basiorem w dyskusję. Z doświadczenia wiedziałam (Mundek jest towarzyszem mojej matki), że jeśli ktoś narazi się czymś Mundusowi, zazwyczaj nie kończy się to dla niego dobrze.
< Shiro? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz