- Z przyjemnością - uśmiechnęłam się lekko i popatrzyłam w dół.
Udaliśmy się w kierunku Polany Życia, nieopodal której często można było spotkać spore stada saren i kilkoro zajęcy. Mundus po swojemu zniknął gdzieś w lesie
Ukradkiem zerknęłam na Mundusa. Na pierwszy rzut oka łatwo było zauważyć, że ptak z wzajemnością znienawidził Shiro. Zaczęłam się martwić. Basior wyglądał na bardzo pewnego siebie, Mundek natomiast... chyba wiadomo. Idealnie pasuje do niego przysłowie "Zabili go i uciekł" oraz "Pojawia się i znika". Niestety, są one już zarezerwowane. W związku z tym, powiem po prostu:
tak skromny i genialny, że słowa nie opiszą (!!!).
Bałam się, że może dojść między nimi do... żeby nie określić tego brutalnie, ostrej wymiany poglądów. Moje przypuszczenia sprawdziły się...
Gdy tylko wyszliśmy z lasu, ujrzeliśmy w osiadającej mgle kilka sarenek. Zwierzęta pasły się nieopodal nas, nie przeczuwając naszej obecności. Gdy Shiro i ja, czailiśmy się na nie i przygotowywaliśmy do skoku, ktoś obok nas nagle... zagwizdał głośno. Oczywiście sarny uciekły a my musieliśmy szukać innej zdobyszy.
- Mundusie... - westchnęłam żałośnie, odwracając się. Rzeczywiście: ptak stał za nami, opierając się o drzewo.
< Shiro? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz