- Kolega jest z Baker Street? - zapytałem uszczypliwie, siląc się na uśmiech.
- Nie. Tutejszy - Mrok spojrzał na mnie z zażenowaniem.
Zgaszony, nie powiedziałem już nic więcej. Dopiero po chwili, zebrałem się na odwagę i dodałem:
- I co? Mądrzysz się, czy zamierzasz nam pomóc? Nie wiem, czy mamy jeszcze marnować tutaj czas, czy też szukać pomocy gdzie indziej? - warknąłem.
- Dobry samiec alfa, nie szuka pomocy u nikogo - powiedział Mrok z wyższością.
- Więc jak ty będziesz miał już swoją watahę, to nie będziesz szukał pomocy u nikogo. A teraz odpowiadaj: pomożesz nam, czy nie? - zniecierpliwiony zacząłem stąpać w miejscu i warczeć.
- To bardzo ciekawa sprawa... - zastanowił się Mrok.
- Chyba pójdziemy szukać pomocy gdzie indziej! - mruknąłem.
Więc idźcie - ziewnął Mrok - jeśli to będzie wyglądać tak jak teraz, nie zamierzam wam pomagać.
- Berylu! - Jenny spojrzała na mnie ze złością - konflikty później... - po czym zwróciła się do Mroka - wybacz mu. Jest niecierpliwy ale... my nie mamy gdzie szukać pomocy!
- Nie wiem... Hiacynt był co prawda jaki był, łamaga nie łamaga, ale przynajmniej pracować się przy nim dało. A ten? - pokręcił głową.
< Jenny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz