Mundus spojrzał się na swego towarzysza. Wilk przewrócił oczyma.
- Jest to członek Watahy Wielkich Nadziei, a raczej jest on przyszłym przywódcą.
Beryl spojrzał się na wilka srogo.
- Czyli przyprowadziłeś do mnie mojego przeciwnika? Co prawda młodego i nieznanego...
- Tak - Odrzekł wilk - Jednak nie mam w zamiarze aby teraz wybuchła wojna.
- Ja i całe moje stado też tego nie chcemy - Warknął Beryl - Tak więc po co tu przybyliście? - Beryl wciąż drążył temat.
- Jesteśmy tu po to aby młody "królewicz" mógł zobaczyć swoich przeciwników i jak na zbieg okoliczności poznał kilka twoich ruchów za sprawą Geranii i eliksiru prawdy - Oznajmił Mundus.
Beryl był zszokowany tą wiadomością jednak Mundus po krótkiej przerwie znów zaczął.
- Wybacz, nie chciałem z nim tutaj przychodzić, jednak musiałem.
- Ale kiedy nas zdradziłeś? - Dopytałam się
- Około kilka dni po śmierci starej aczkolwiek dobrej rodzinie alf.
- Masz na myśli...
- Tak. Po śmierci Hiacynta, Gajii, Teler'a, Storczyka, Alci i Rozalki. Po kilku dniach oddaliłem się od watahy i znalazłem tego młodego wilka. On nie skrzywdził mnie a zaprowadził na swoje tereny. Tak też zostałem prawomocnym członkiem tamtejszej watahy, a nie jak tu. Tutaj byłem tylko towarzyszem i w niczym nie uczestniczyłem. Oni zagwarantowali mi nawet przemiany w bezużyteczne stworzenie jakim jest wilk jednak nowe ciało to nowe ciało.
- Ależ Mundusie... nowe ciało?
- Tak. Ale posłuchaj Berylu, gdybyś mnie choć trochę bardziej doceniał, ty lub twój ojciec byłoby inaczej a teraz jesteśmy wrogami na śmierć i życie.
- Nie... ale...
- Drogi Berylu żadnego ale - Skrzywił się Mundus - Przecież to nie tylko twoja wina. A no właśnie co do win - Mundus podszedł do mnie - Eclipse - Popatrzał na mnie z góry - Z tobą też mogę się już policzyć. Nie ma tu Hiacynta który by mógł cię uratować a przecież to twój najlepszy przyjaciel - Uśmiechnął się szyderczo. Odwrócił się w stronę wyjścia ale zatrzymałam go jednym zdaniem
- A co będzie z Murką? Lub z Lerką?
Mundus stanął w bezruchu z uniesioną jedną z długich nóg. Zobaczyłam że zastanawia się co odpowiedzieć. Odetchnął ciężko jednak wilk wybił go z zamyślenia.
- No... ptaku dalej, chodź. Co się nimi przejmujesz to tylko zdrajcy
Zdrajcy? - Pomyślałam Jak on może tak mówić? Jednak słuchałam go dalej
- To tylko niedorajdy które zabraniają ci być sobą. Czy tego właśnie pragniesz? Żyć wciąż poniżany i bezradny? Tutaj gdy zostaniesz za swoją zdradę pójdziesz siedzieć a tam w nowej watasze będziesz wielbiony jak jeden z bogów.
Mundus był pod wielką presją. Spojrzał się na mnie i na Beryla z ukosa. Wyglądał na bezradnego który potrzebuje pomocy ale jakiej? Może pomocy od przyjaciół od których się odwrócił? A może na podjęcie ważnej decyzji która zaważy nad jego losem? Rzecz jest pewna. Gdy wybierze ich zabijemy go o zdradę i o pomoc w knuciu planu jednak gdy tu zostanie... wilk ma rację. Mundus zostanie posądzony i pójdzie do więzienia lub dostanie jeszcze inny groźniejszą karę. Jednak co mamy zrobić? To jego wybór. Spojrzałam się ukradkiem na Beryla, a Beryl na mnie. Beryl pokręcił głową. Wyglądał na zakłopotanego i nie wiedzącego co ma poczynić. Zmartwiłam się tym wszystkim.
< Beryl?? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz