Wstałem, spojrzałem w gwiazdy. Na moim pysku pojawił się drobny uśmiech, aż chciało się żyć, tak było pięknie tej nocy. Przeciągnąłem się leniwie i jeszcze raz spojrzałem w niebo. Choć tym razem nie po to aby podziwiać ich piękno lecz w poszukiwaniu tej gwiazdy o której mówiła mi mama. Znalazłem ją. Dokładnie tam gdzie wypatrzyłem ją w dzieciństwie i najwyraźniej nigdzie się nie wybierała, tym lepiej dla mnie. Zamknąłem oczy i wypowiedziałem życzenie:
~ „Proszę zaprowadź mnie tam gdzie zaczęło się moje nowe życie”
Wiedziałem że ona zrozumie że chodzi mi o miejsce gdzie umarłem a potem na nowo się odrodziłem.
Zabrałem tyłek w troki i żwawym krokiem ruszyłem wzdłuż rzeki co chwile spoglądając na tą gwiazdeczkę...
Teren się zmieniał. Dolina była już daleko za mną, teraz pokonywałem chłodne lasy iglaste i pagórkowaty teren. Rzeka z każdym dniem wydawała się coraz mniej spokojna, jej koryto było coraz węższe i bardziej rwące. Czułem to... to był zapach mojego domu.
Coraz bliżej celu... dniem odpoczywałem i polowałem a w nocy brnąłem dalej za gwiazdą wskazującą mi drogę.
Ale też z każdym dniem pojawiały się wątpliwości... co będzie jeśli tam gdzie podążam nie odnajdę go? Albo jeśli mi powie że to była tylko jego taka 'zachcianka'? Przecież taki kawał drogi przebyłem i co? Mam wrócić? Tak po prostu? Nie wiem czy to ma sens, czy cokolwiek ma sens...
< C. D. N. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz