- Jenny... Mundus przecież mówił o zemście. Krwawej, jak mniemam. Chociaż z drugiej strony... ten ptak nigdy nie posunął się do czegoś takiego, jak próba morderstwa.
"Próba morderstwa": brzmiało to tak dziwnie i strasznie... nie... na pewno to nie tak. Jakaś pomyłka i tyle...
- Natychmiast idziemy do jaskini Murki i Andreia! Mundus z pewnością też tam będzie. Musimy się go o wszystko wypytać - zakomenderowała Jenny.
- Oczywiście! Nie wierzę. Coś musi być nie tak. Nie wiem dlaczego tak myślę ale Mundek nie jest winny... nie... - zacząłem powtarzać, chociaż już przestawałem wierzyć w prawdziwość swojego przekonania.
Udaliśmy się do jaskini Murki i Andreia. Przez niedawne, karygodne wydarzenia, mające miejsce kilka dni temu, para przeżywała BARDZO ciche dni*. Ponadto, Lerka musiała zamieszkać w jaskini alf.
W grocie na uboczu, zajmowanej przez Murkę i Andreia (siłą rzeczy także i Mundusa), zastaliśmy tylko dwie osoby. Murkę: panią domu i jej wiernego i opiekuńczego towarzysza. Jego imię, niewtajemniczonym niech pozostanie nieznane...
- Dzień dobry, Murko - uśmiechnąłem się, wchodząc do jaskini.
- Dzień dobry - przywitała się Jenny
- Witajcie! - odpowiedziała Murka.
Mundus nie powiedział nic.
- My tylko na chwilę, do Mundusa - Jenny skierowała się w stronę rublii.
- Do mnie? Jakże miło cię widzieć, Jenny! - uśmiechnął się towarzysz z kąta jaskini. Odłożył jakąś lokalną gazetę, prawdopodobnie pochodzącą ze wsi.
- Nie miło, nie miło! - warknąłem.
Opowiedzieliśmy wszystko i oczekiwaliśmy odpowiedzi.
- Ale... - Mundus krztusił się ze śmiechu - chyba nie sądzicie, że będę się tłumaczył z urojeń małego dzieciaka?
- Co? Urojeń?! Ty chyba nie wiesz, co mówisz! - ofuknęła go Jenny.
Murka cały czas przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- Powiedziałaś, że ja nie wiem co mówię? - Mundus nadal uśmiechał się lekko - czy wyglądam na idiotę? Otóż, oprócz mnie jest w tej jaskini tylko jedna osoba, która ma prawo uważać się za inteligentną.
Razem z Jenny spojrzeliśmy po sobie a następnie na Murkę. Wskazówka, której udzielił nam Mundek, jasno stwierdzała, co miał nam do przekazania.
- Ty uważasz, że ja i Jenny... - zacząłem, lecz wspomniana wadera powstrzymała mnie gestem łapy i powiedziała:
- Ty wiesz COŚ o tragedii Kelsie`go! My dobrze wiemy, co!
- Co, co?! - Mundus zrobił przestraszoną minę i dodał - tylko nie mówcie o niczym Murce! Tak naprawdę, otrułem Kelsie`go wodą mineralną i nie jestem Mundus, tylko Nieznany Osobnik! - wstał i rozejrzał się wymownie, niby z przestrachem, niby z zaciekawieniem.
- Kpisz sobie z nas! - krzyknęła Jenny - ta rozmowa nie ma sensu.
Mundek znów usiadł na ziemi i zaczął układać swoje modre piórka.
- Może macie rację, może mam z tą sprawą coś wspólnego, lecz z nieco innej perspektywy niż sądzicie? A może w ogóle nic o tym nie wiem? - przerwał. Po chwili kontynuował - mówcie dalej... - wyrzekł lekceważąco.
- Ale co? - zapytałem - przecież wszystko ci już powiedzieliśmy.
- Czyli to były wszystkie wasze argumenty i dowody?! - Mundus znów udał zdziwienie - więc sami zadajcie sobie pytanie: co tak naprawdę chcecie usłyszeć?
Nie zdążyliśmy nawet pomyśleć nad odpowiedzią, gdy do jaskini wkroczył nadąsany Andrei.
- Dzień dobry - mruknął.
Mundus struchlał i skulił się.
- Hehe... mina zrzedła... - zachichotałem i z jakim takim spokojem zniosłem spojrzenie Mundusa, z którego można było wywnioskować, że właściciel rozzłoszczonych oczu stracił do mnie szacunek i przestał mnie tolerować.
- Paszoł won - Andrei westchnął i w wiadomym celu wskazał Mundusowi wyjście z jaskini.Ten, wstał i powoli skierował się na zewnątrz. Andrei poczekał, aż nieszczęsna istota opuści progi domostwa i zwrócił się do Jenny i do mnie:
- Słyszałem, że szukacie kogoś, kto otruł twego towarzysza, Jenny? Znalazłem w lesie coś, co bezpośrednio może wskazać winowajcę. Wystarczy tylko sprawdzić.
Nie zdążyliśmy nawet pomyśleć nad odpowiedzią, gdy do jaskini wkroczył nadąsany Andrei.
- Dzień dobry - mruknął.
Mundus struchlał i skulił się.
- Hehe... mina zrzedła... - zachichotałem i z jakim takim spokojem zniosłem spojrzenie Mundusa, z którego można było wywnioskować, że właściciel rozzłoszczonych oczu stracił do mnie szacunek i przestał mnie tolerować.
- Paszoł won - Andrei westchnął i w wiadomym celu wskazał Mundusowi wyjście z jaskini.Ten, wstał i powoli skierował się na zewnątrz. Andrei poczekał, aż nieszczęsna istota opuści progi domostwa i zwrócił się do Jenny i do mnie:
- Słyszałem, że szukacie kogoś, kto otruł twego towarzysza, Jenny? Znalazłem w lesie coś, co bezpośrednio może wskazać winowajcę. Wystarczy tylko sprawdzić.
< Jenny? >
* Patrz opowiadania: "Trzeba wziąć sprawy w swoje łapy..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz