- Posłuchaj, Andreiu - zaczęłam - nie będę się z tobą kłócić. Lerka pójdzie z Gają. Uważam Dyskusję za niepotrzebną, z resztą już skończoną. Idę odprowadzić córeczkę. Mundus zostaje. Myślę, że Gaja i Hiacynt potrafią zająć się wychowaniem dzieci. W końcu oni sami mieli pięcioro szczeniąt! Lerciu: idziemy.
- Nie! - krzyknął Andrei, już mniej zły - nie puszczę cię! Ani Lerki. Zostajecie! - to mówiąc, złapał mnie za łapę i szarpnął.
Odruchowo machnęłam drugą łapą. Uderzyłam wilczura w pysk z całej siły. Puścił i krzyknął:
- Tego już za wiele!! Stój, tam gdzie stałaś!
Mundus nastroszył pióra i rzucił się na Andreia. Przewrócił go na ziemię i odskoczył jak oparzony. Stał obok nas z szeroko otwartymi oczyma, przerażony i struchlały. Tym czasem Andrei...
< Gaju? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz