Kroczyłem przez las pewnym siebie krokiem, z miną przywódcy. Niech mi tylko ktoś waży się powiedzieć coś złego o Eclipsie! O obywateli swojej watahy trzeba dbać! A co!
Miałem nadzieję, że nie napotkam Mundusa. Tego typa nic nie spoziomuje... on jeden nie zniży się do sposobu życia normalnych obywateli watahy. On jeden zawsze musi być o szczebel wyżej od najwyższych na drabinie wszelkiej mądrości.
Na tych rozmyślaniach, zeszła mi dobra chwila. Eclipse kroczyła niepewnie obok mnie.
Nagle, ujrzałem Murkę - moją siostrzenicę. Przechadzała się między drzewami a obok niej hasała beztrosko Lerka - mała córeczka wilczycy. Rozejrzałem się niepewnie. Cały zapał z którym wyruszyłem do lasu, zgasł w jednej chwili. Każdy, powtarzam każdy, kto dłużej mieszka w Watasze Srebrnego Chabra wie, że towarzyszem Murki jest właśnie ów Mundus. Błękitny ptak z gatunku "rublia", najmądrzejsza istota jaką znam, a za razem najgorsze stworzenie na jakie ja i Eclipse mogliśmy się teraz natknąć.
Masz Ci los! Oto spomiędzy gałęzi drzew wyłoniły się błękitne piórka. Przed nami pojawił się Mundek.
Murka zauważyła nas.
- Dzień dobry, wujku! - przywitała się wesoło.
- Dzień dobry, Mureczko - odpowiedziałem rozkojarzony - dzień dobry, Mundusie! - spojrzałem na ptaka podchodzącego do nas.
- A dzień dobry, dzień dobry - Mundus uśmiechnął się swoim przenikliwym i poniekąd drwiącym uśmiechem. Widziałem, że szczególną uwagę zwrócił na Eclipse. Nie powiedział jednak ani słowa na jej temat. Co gorsza, nie zapytał nawet, kim jest wilczyca. A przecież niemożliwym było, że widział ją już kiedyś.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz