Towarzysz przeszukiwał zarośla.
- Naprawdę, musicie się mścić? - sapnął Hiacynt - ale ten tam, co robi?
Odwróciliśmy się w stronę Mundusa. Ten, nie zwracając na nas uwagi, stał wyprostowany prawie w bezruchu. Poruszał się tylko koniec jego "kociego" ogona. Jego źrenice rozszeżyły się i przybrały wyraz niemal groźny. Bez przerwy wpatrywał się w jeden punkt. Po chwili bezszelestnie usiadł na ziemi (nadal patrząc w jedno miejsce) i począł powoli, cicho się czołgać.
Przypatrywałem się uważnie poczynaniom ptaka. To samo czynili Eclipse i Hiacynt.
A Mundus? Już, już miał rzucić się na bezbronną zdobycz, gdy nagle ktoś obok mnie zagwizdał głośno... wróbel schował się gdzieś w trawie. Nie widziałem, czy "dobrą duszą", która pożałowała małego ptaszka była Eclipse, czy Hiacynt. Na szczęście, Mundus to zauważył. Zauważył i zdenerwował się.
< Eclipse? Byłaś to ty, czy Hiacynt? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz