Przez dłuższą chwilę stałem przed ptakiem, wymieniając się złowrogim spojrzeniem pełnym nienawiści. Zmarszczyłem brwi i wzdychając, odwróciłem głowę. Mimo iż mógłbym z nim walczyć i zapewne wygrać, to nie chciałem tego robić. Nie było mi to na rękę. Nie, nie tylko mi, ale i wszystkim w tej watasze. Położyłem uszy po sobie i spojrzałem się na Jaskra, który stał nieopodal nas. Obrzuciłem go nieco karcącym spojrzeniem za to, że go tu przyprowadził i że nawet nie próbował go zatrzymać, ale co ja mogłem? Pokręciłem głową i znów się wyprostowałem, patrząc przy tam na ptaka. Zgrzytnąłem zębami, tracąc jakiekolwiek chęci.
- Proszę tylko o jedno, o swobodę -mruknąłem, nie spuszczając go z oczu. Rejestrowałem każdy jego ruch -Lecz rozumiem obawy związane z przybyciem kogoś nieznajomego, tajemniczego o takich samych, nieodkrytych zamiarach -cofnąłem się o krok, poruszając przy tym ogonem -I rozumiem również to, że chcesz mnie w jakiś tam sposób mnie sprawdzić, jednakże nie powinieneś się bardziej martwić o sytuację watahy, aniżeli tym, kogo to Alfa, powtarzam, Alfa przyjął do watahy? -wymawiając te słowa, dawałem bardzo dosadnie do zrozumienia, że decyzja już zapadła i że już stąd nie odejdę, ani nic z tych rzeczy.
Ptak poruszył skrzydłami, poprawiając swoje dziwne, niebieskie opierzenie. Patrzyłem na niego, z lekko uniesionymi brwiami. Gdy skończył, odchrząknął, po czym przemówił.
- To również nie znaczy, że mam cię darzyć jakąkolwiek sympatią. Jak dla mnie jesteś takim typem, który ukrywa swoje prawdziwe zamiary. Nie jesteś więc godzien, aby tutaj przebywać -syknął, patrząc na mnie z wysoko uniesioną głową.
O nie, tego było już za dużo. Spiąłem mięśnie, prostując przy tym całą sylwetkę. Powstrzymywałem się, aby zaraz na niego nie skoczyć. Kto tu niby mówi o godności? O ukrytych zamiarach? Słysząc historie mego ojca, był on jeszcze gorszym oszustem i kanciarzem. Wyłoniłem swoje kły Zrobiłem krok do przodu, machając złowrogo ogonem.
- Kto tu niby mówi o prawości, oszuście?! -warknąłem wściekle -Sam nie jesteś lepszy -pokręciłem głową -Nibyś taki wspaniały, pełen godności i wyższości, ale chowałeś się tam, gdzie było ci wygodnie! -już prawie na niego wskoczyłem, lecz w porę się opamiętałem, bojąc się o to, że za dużo powiedziałem.
Spojrzałem ponownie na ptaka z lekkim przerażeniem, po czym przeniosłem spojrzenie na Jaskra. Oni również patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Mlasnąłem cicho, po czym się odwróciłem. Nic więcej nie powiedziałem. Po prostu odszedłem. Mam wielką nadzieję, że nie będą doszukiwać się historii w tym, co powiedziałem. Wolałem już nawet, żeby łazili za mną do końca moich dni, aniżeli się tego dowiedzieli. Podobno Alekei odszedł bez słowa. Bez pożegnania porzucając rodzinę w najgorszym dla nich i dla całej watahy momencie. Położyłem uszy po sobie, zwieszając głowę.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz