- Wszystko dobrze? - zapytałem, widząc, jak wilczyca ziewa i słania się na nogach.
- Tak... - odpowiedziała - jestem tylko zmęczona. Bardzo.
- Nic dziwnego. Dużo dzisiaj przeżyłaś. Może powinnaś znaleźć jakąś jaskinię w pobliżu i przespać się trochę?
- Chyba tak zrobię - Kaana'y nie trzeba było dwa razy namawiać. Widziałem, że możliwość odejścia i zaszycia się gdzieś w wygodnym i ciepłym miejscu przypadła jej do gustu - nie obrazicie się, jeżeli oddalę się na jakiś czas...
- Poczekaj - zatrzymał ją Mundus - czy to nie będzie dobry sposób na wystawienie się na niebezpieczeństwo? Może ten stwór czyha gdzieś w pobliżu? Widzieliśmy go przed chwilą.
- Tak, masz rację - przytaknąłem gorliwie - nie odchodź. Lepiej wszyscy wycofajmy się gdzieś wszyscy razem. Tak będzie lepiej.
- Dobrze zatem - Odrzekła Kanaa - chodźmy.
Gdy pięcioro szliśmy przez las, w pewnym momencie wśród odgłosów naszych kroków i oddechów usłyszałem coś jeszcze, coś bardzo dziwnego. Instynktownie popatrzyłem na Mundusa idącego nieco z tyłu, jakby szukając pomocy. Czy on też to słyszał?
Słyszał. Gdy się odwróciłem, nasze spojrzenia się spotkały. Rozejrzałem się, przy okazji spoglądając na pozostałych, jednak nikt nie zwrócił chyba uwagi na dziwny dźwięk, który doszedł nas jakby ze strony, w którą właśnie szliśmy.
- Wiecie... - zatrzymałem się gwałtownie, próbując odwieść towarzyszy od dalszej drogi - nie idźmy tamtędy. Lepiej będzie skręcić na północ... nie! Na południe i dotrzeć na Polanę Życia. Co wy na to?
- Niby dlaczego? - zapytała zdziwiona Lerka, kładąc uszy po sobie.
- Naprawdę niczego nie słyszeliście? - wsparł mnie Mundurek - po prostu nie idźmy w tamtą stronę.
< Kanaa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz