Tak więc wróciliśmy do Oleandra. Był sam. Rozejrzałem się, w pierwszym odruchu próbując znaleźć Ymir'a gdzieś obok, między drzewami. Wilk jednak już odszedł.
- A gdzie nasz nowy członek? - zapytałem trochę "pro forma", wychodząc naprzeciw siedzącemu na mokrej trawie alfie.
- Jak to? Poszedł pozwiedzać nasze tereny. Nie dowiedziałem się niczego poza tym, że ma dobre zamiary i nie zamierza robić nam na złe. Nie byłbym w stosunku do niego taki nieufny - skrzywił się lekko. Ja również byłem zdania, że Ymir nie może być nikim, kogo powinniśmy się obawiać. Popatrzyłem na Mundusa. Nie był chyba przekonany.
- Najwyraźniej pora na mnie - popatrzył w niebo, wzdychając głęboko - chyba powinienem być gdzie indziej.
- Pójdę z tobą - wolnym krokiem ruszyłem za towarzyszem.
Mundus szedł pierwszy. Za nim, bez przekonania, włóczyłem się ja. Szliśmy bez słowa, w mało przyjemnej atmosferze. Zastanawiało mnie jedno: czemu tak się uwziął? Byłem przekonany, że już nie musi tego robić, tym bardziej, że zazwyczaj nie zachowywał się w tak podejrzany sposób. Stosunkowo szybko, bo już po kilkudziesięciu minutach, dotarliśmy do celu naszych poszukiwań. Ymir powitał nas bardziej niż chłodnym pomrukiem. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia, widząc jego niezadowolenie, zupełnie zrozumiałe z resztą.
- O co chodzi? - warknął Ymir, rzucając na nas gniewne spojrzenie, po czym zapytał, czy znów zrobił coś, czym mógł się nam narazić.
- Nie o to chodzi - położyłem uszy po sobie.
- Zatem o co? - Ymir popatrzył tym razem na mnie.
- Wcale nie o to - powtórzyłem spokojniej, przymykając oczy - z resztą, czemu muszę wszystko załatwiać sam? Wyjaśnijcie to sobie z Mundusem.
- No, ptaszyno? - mruknął ponuro Ymir. Muszę przyznać, że od jego złowieszczego głosu przeszły mnie ciarki - wytłumaczysz mi, dlaczego łazisz za mną jak cień?
- Jeśli tak ci na tym zależy - towarzysz zbliżył się o krok do wilka, naprężając mięśnie - czy trudno się domyślić, że ci nie ufam? - syknął.
- Na szczęście twoje zdanie nie jest tu wcale ważne. A śledzenie mnie do niczego ci się nie przyda....
- To już ja ocenię.
- I nikt nie zabroni mi robić co chcę i chodzić gdzie chcę - syknął wilk.
- Na szczęście mi też nie.
Cofnąłem się o krok, zerkając to na Ymir'a, to na Mundusa. Zapadła złowroga cisza.
< Ymir? >
- O co chodzi? - warknął Ymir, rzucając na nas gniewne spojrzenie, po czym zapytał, czy znów zrobił coś, czym mógł się nam narazić.
- Nie o to chodzi - położyłem uszy po sobie.
- Zatem o co? - Ymir popatrzył tym razem na mnie.
- Wcale nie o to - powtórzyłem spokojniej, przymykając oczy - z resztą, czemu muszę wszystko załatwiać sam? Wyjaśnijcie to sobie z Mundusem.
- No, ptaszyno? - mruknął ponuro Ymir. Muszę przyznać, że od jego złowieszczego głosu przeszły mnie ciarki - wytłumaczysz mi, dlaczego łazisz za mną jak cień?
- Jeśli tak ci na tym zależy - towarzysz zbliżył się o krok do wilka, naprężając mięśnie - czy trudno się domyślić, że ci nie ufam? - syknął.
- Na szczęście twoje zdanie nie jest tu wcale ważne. A śledzenie mnie do niczego ci się nie przyda....
- To już ja ocenię.
- I nikt nie zabroni mi robić co chcę i chodzić gdzie chcę - syknął wilk.
- Na szczęście mi też nie.
Cofnąłem się o krok, zerkając to na Ymir'a, to na Mundusa. Zapadła złowroga cisza.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz