Ogołocony z wszelkich emocji, myśli i odruchów szedłem przed siebie, przez las. Nie rozmyślałem o niczym, nie zastanawiałem się nad przyszłością. Chociaż powinienem. Pod wpływem chwili pozbawiłem mojego ojca stanowiska. I słusznie, oczywiście, Oleander już dawno jest samcem alfa, ja też według wszelkich prawideł powinienem. Mój... phh... ojciec jest już od dawna za stary i z pewnością zbyt słaby. Przejęcie władzy zajęło mi kilkanaście sekund. Powinienem był to zrobić już dawno. Teraz z resztą nie było to już ważne. Co się stało, to się nie odstanie. Każdy dzień niesie za sobą jakieś nowe, nieodwołalne zdarzenia. Czasem tak korzystne, jak to. Jeszcze dziś rano nie spodziewałbym się, że tak awansuję.
Poczułem przyjemne ciepło, radość i ulgą w sercu. Od dawna na to czekałem, dziś upadło jedno z moich głównych zmartwień.
Musiałem jedynie poinformować Oleandra o zaszłych zmianach.
- Oleander? - wyrzekłem, widząc białego wilka stojącego na łące wraz z naszym nowym członkiem i Mundusem. Odwrócił się w moją stronę.
- Jaskier? Jednak jesteś? - uśmiechnął się, jakby moja obecność także wywołała w nim uczucie ulgi.
- Tak, muszę ci o czymś powiedzieć - szybko przeszedłem do rzeczy.
- Pozwól, że przerwę na chwilę - wtrącił Mundus - wróciłem po ciebie, jak mówiłem, jednak odszedłeś - popatrzył na mnie uważnie, jakby zastanawiając się, co mną kierowało - spotkałem za to trochę później twoich rodziców...
- Podejrzewam, co chcesz powiedzieć... - zmarszczyłem brwi - właśnie dlatego muszę porozmawiać z Oleandrem.
- Oleander! - dało się słyszeć z oddali, zbliżający się głos mojego ojca. Wszyscy troje odwróciliśmy się w jego stronę.
- Co się stało? - zapytał Oleander, głosem zawierającym, obok wrodzonej wesołości, prawie niesłyszalną nutkę zmęczenia i zirytowania. Widać, że nie chciał już więcej takich podejrzanych tajemnic.
- Słuchaj - warknął Aksel gdy znalazł się w pobliżu nas, wskazując na mnie łapą - po co mam zresztą strzępić język, posłuchaj lepiej tego psa! - mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał, lecz równocześnie odsunął się o krok i napiął mięśnie, jakby spodziewał się z mojej strony ataku.
- Uhuu... - Ymir wycofał się również - rzeczywiście niedobrze.
- Cóż się stało? - Oleander położył uszy po sobie i lekko odchylił głowę.
- Od dzisiaj Wataha Wielkich Nadziei jest moja - mruknąłem.
- Naprawdę? - biały basior nie mógł powstrzymać zdziwienia.
- Odsunął mnie od władzy - zawarczał Aksel - teraz nie mnie, a jego masz za sojusznika.
- Cieszę się, a teraz powiedzcie jeszcze... - zaczął niepewnie alfa.
- Cieszysz się, młody zdrajco? - krzyknął ojciec.
- Dla niego jestem psem - przypomniałem - ale to już nie ważne... powiedz raczej, o co chciałeś zapytać.
< Ymir? >
- Cóż się stało? - Oleander położył uszy po sobie i lekko odchylił głowę.
- Od dzisiaj Wataha Wielkich Nadziei jest moja - mruknąłem.
- Naprawdę? - biały basior nie mógł powstrzymać zdziwienia.
- Odsunął mnie od władzy - zawarczał Aksel - teraz nie mnie, a jego masz za sojusznika.
- Cieszę się, a teraz powiedzcie jeszcze... - zaczął niepewnie alfa.
- Cieszysz się, młody zdrajco? - krzyknął ojciec.
- Dla niego jestem psem - przypomniałem - ale to już nie ważne... powiedz raczej, o co chciałeś zapytać.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz