Odszedłem od wilka, nawet na niego nie spojrzawszy. Nie miałem zamiaru dłużej z nim się przekomarzać. Prychnąłem, wyprostowując delikatnie swoją sylwetkę. Czego tak naprawdę oczekuje? Że mimo iż jestem nowy, to mam chodzić z podkulonym ogonem? Co to, to nie. Nie zniżę się do tak śmiesznych zamiarów. Pokręciłem głową i skręciłem w lewo. Miałem nadzieje, że znajdę kogoś innego. Porządniejszego i przydatniejszego niż tamta dwójka. Spojrzałem w niebo, nie przestając rozmyślać. Nie wiedziałem, że znalezienie jakieś watahy jest tak przebrzydle trudne. Oskarżenia o możliwą w późniejszym czasie zdradę, nikczemne zamiary, a nawet tajemniczość. Czyli z tego wszystkiego wynika, że nie mogę być sobą. Zabawne. Wtedy pomyślałem o Oleandrze. On jako jedyny z pierwszych członków, których tu spotkałem, był inaczej na mnie nastawiony. Przyjaźnie. A przynajmniej mi się tak wydaje. Nie wyglądał jednak na kogoś dwulicowego. Poza tym znałem zarys jego charakteru od ojczyma, więc praktycznie nie mogłem się w tej sprawie mylić. Zatrzymałem się na chwilę. Zacząłem o nim myśleć. Rozejrzałem się, zastanawiając się przy tym, gdzie mógłby się znajdować. Chciałem go poznać. Po dłuższej chwili bezruchu ruszyłem w prawo, szukając przy tym białego wilka. Trochę to trwało, zanim wydostałem się z lasu na jakąś polanę, lecz warto było. Na swej drodze napotkałem Oleandra oraz, w zupełności niespodziewanie, niebieskie ptaszysko, które jako pierwsze się na mnie spojrzało. Stanąłem oddalony od nich o jakieś piętnaście metrów, może trochę mniej, poważnie zastanawiając się, czy aby nie odejść. Niestety ptak powstrzymał mnie trzepotem swoich olbrzymich, wyraźnie potężnych skrzydeł. Położyłem jedno ucho, odsłaniając w lewym kąciku paszczy, swoje kły, jakbym chciał się połowicznie uśmiechnąć. Zapewne nie wyszło mi to jakoś wspaniale, a tym bardziej, przyjaźnie. Ptak pokręcił jakby pogardliwie głową, zbliżając się w moją stronę o dwa, może nawet trzy kroki, po czym przystanął i rozejrzał się dookoła.
- Nie miałem racji -ledwie co usłyszałem.
Jednak droga, która nas dzieliła, była wystarczająca, abym musiał nadwyrężać swój słuch. Reszty rozmowy nie słyszałem, oprócz pojedynczych, nieco głośniejszych słów, które i tak nic mi nie mówiły. Odchrząknąłem, by móc ich uprzedzić, że mam zamiar się do nich zbliżyć. Po podejściu do nich na odległość czterech metrów spojrzałem się na ich twarze, po czym wyrzekłem.
- Czy coś się stało, że patrzycie na mnie, jakbym był sprawcą jakiegoś kataklizmu?
Wilk nieco się rozweselił, lecz po spojrzeniu na poważnego ptaka, zaprzestał się uśmiechać. Ptak westchnął głęboko, przymykając przy tym oczy, jakby rozmyślał nad odpowiedzią. Gdy odwrócił się od nas, kontynuując swoją czynność, wilk podszedł trochę bliżej i wyszeptał do mnie niewyraźnym głosem, jakby się obawiał, że ktoś się dowie.
- Mundus martwi się o Jaskra, gdyż niedawno zauważył jego rodziców, gdy wracali na nasze tereny.
Po tej informacji zaczałem się zastanawiać, czy Alekei mi czasem nie opowiadał o tejże rodzinie. W dość szybkim czasie sobie to przypomniałem. Opowiadał, że Jaskier ma za matkę Lerkę, a za ojca niejakiego Aksela, gdzie dzięki przymusowego ślubu, obie watahy zostały tak jakby połączone, a przynajmniej po obydwóch stronach wisiał wieniec sojuszu i swoistej dobroci. Prychnąłem, odwracając głowę.
- I myślicie, że coś się stało? -powiedziałem prześmiewczo, a następnie dodałem z tym samym tonem -Może i jest silny, bo to widać, lecz nie sądzę, aby był na tyle naiwny.
- Byś się zdziwił -odezwał się w końcu Mundus, zbliżając się do nas.
Spojrzałem na niego zaciekawiony. Podobno pod jakimiś względami Jaskier był dość podobny do swego ojca. Nie mnie to jednak oceniać. Pokręciłem głową i usiadłem na ziemi.
- Czyli synalek nie dogaduje się z ojczulkiem? -powiedziałem, wyginając swoje kąciki paszczy, w przedziwny uśmiech.
- Można to tak nazwać, jeżeli ktoś taki nie wie, o co chodzi -spojrzał na mnie z jeszcze większą powagą, lecz zarazem i przenikliwością w oczach.
Skinąłem kilkakrotnie głową, mówiąc ciche "Tak" przy każdym zrobionym.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz