Obudził mnie czyiś głos. Otworzyłem leniwie oczy, rozglądając się przy tym po całej jaskini. Głos jednak ustąpił, więc na nowo je zamknąłem. Niestety głos powielił się, jeszcze bardziej donośniejszy i denerwujący. Położyłem uszy po sobie, odwracając pysk w drugą stronę. Gdy jednak głos rozbrzmiewał głośnym echem po jaskini, nie mogłem dłużej wytrzymać. Z warknięciem uniosłem głowę, spoglądając w stronę wyjścia. Oddychając ciężko próbowałem rozpaczliwie odszukać to coś, co wydawało owe dźwięki. Kiedy nic mi się nie rzuciło w oczy, dźwignąłem się na łapach i zdenerwowany podszedłem do wyjścia. Delikatnie wychyliłem łeb zza rogu jaskini, lecz niczego nie widziałem oprócz zielonych kniei. Wtem jednak ujrzałem niebieski połysk wśród tej zgniłej zieleni. Zmarszczyłem brwi próbując wyostrzyć swój wzrok. Kiedy jednak usłyszałem po raz kolejny ten głos, zachciałem odwrócić się by zniknąć w głębinach jaskini. Już miałem taki zamiar, lecz kiedy usłyszałem, że swoje słowa kieruje do mnie, mlasnąłem kąśliwie, przeklinając się przy tym w myślach.
- Witam, witam! Któż to w końcu raczył wstać i mnie powitać -powiedział ironicznie, unosząc przy tym swoje przerośnięte skrzydła.
- Och -westchnąłem, przybierając jak najprzyjaźniejszy wyraz pyska -witaj kur... to znaczy Mundusie -uśmiechnąłem się równie ironicznie, co on.
- Nie wydajesz się jednak uradowany naszym spotkaniem -podszedł do mnie bliżej, choć nadal dzieliło nas kilka metrów.
- Z czego to niby wnioskujesz? -zapytałem, wychodząc już całkowicie z komnaty -po tym jak staram się być dla ciebie miły, czy po tym, że w ogóle z tobą rozmawiam? -przeciągnąłem się, ziewając.
Mundus pokręcił głową i podleciał jeszcze bliżej, wchodząc przy tym do jaskini. Obserwowałem go chwilę, lecz w końcu przypomniało mi się o tym umówionym spotkaniu z Oleandrem. Spojrzałem na niebo. Było blade, a na nim jeszcze gdzieniegdzie iskrzyły się maleńkie poświaty gwiazd. Położyłem uszy po sobie, zostając w tej samej pozycji.
- Te, Mundus -mruknąłem od niechęci -która to w ogóle pora?
Usłyszałem tylko trzepot jego skrzydeł. Nim się do niego odwróciłem, ujrzałem, że leci tuż nade mną. Stanął na ziemi i ze wścibskim, niby uśmiechem, odpowiedział.
- Wczesny poranek, jakieś cztery godziny przed spotkaniem.
Nim zdążył cokolwiek jeszcze dopowiedzieć, skoczyłem na niego, przygniatając go do podłoża. Położyłem jedną łapę na jego gardle, warcząc przy tym.
- Czy nikt cię nie nauczył, że wilka nie wolno budzić?! -zbliżyłem swój pysk do jego, czując, jak z jamy wylatuje mi kilka kropel śliny.
Ten tylko oddzielił mnie od siebie swoim skrzydłem.
- A myślałem, że tyczy się to tylko niedźwiedzi -powiedział zamyślony.
Westchnąłem ciężko, schodząc z niego. Odchodząc od tego miejsca, kręciłem głową. Postanowiłem, że pójdę coś upolować, bo i tak musiałem jakoś zabić ten czas, a nie chciałem spędzać go całego z tą kurą. Niestety on myślał inaczej, dlatego szedł za mną gdziekolwiek bym ja nie poszedł. I tak minęły te wszystkie godziny oczekiwania. Udałem się wraz z nim na umówione miejsce, w którym już obydwaj, Oleander i Jaskier, czekali już na mnie. Zwiesiłem głowę podchodząc do nich.
- Przepraszam, że musieliście czekać, jednakże -tu spojrzałem się na niebieskiego ptaka -coś mnie zatrzymywało.
Ten tylko przeszedł na ich stronę, siadając przy tym na pieńsku. Również przysiadłem, patrząc z uwagą na obydwa wilki, które mnie bacznie obserwowały. W końcu odezwał się Oleander.
- I jak? Wyspałeś się? -zapytał z niekrytym, delikatnym uśmiechem.
Tak... gdybyś tylko wiedział jak się wyspałem... -pomyślałem, oddając ten gest.
- Oczywiście, choć jest to nowe miejsce... jest tu jednak spokojnie, więc mogłem się dobrze wyspać -kolejne kłamstwo pokierowane w ich stronę. Chociaż, czy to zaliczało się do kłamstwa? Raczej mijanie się z prawdą, aby umilić komuś samopoczucie. Choć w sumie, w pewnym sensie te dwie rzeczy się od siebie nie różnią -a więc -ciągnąłem dalej -po co chciałeś... chcieliście się spotkać?
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz