Popatrzyłem na Ymira, który przed chwilą włączył się do dyskusji. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego, nie dawał jednak tego po sobie poznać. Zaśmiał się tylko z wyższością. Mój ojciec tymczasem nadal rzucał się i krzyczał.
- Nie pozwolę sobie na takie traktowanie! Musisz coś z tym zrobić, Oleandrze, jeśli mienisz się być przywódcą swojej watahy. A ty, czego rżysz, obcy?! - zawarczał - i jakim prawem w ogóle wypowiadasz się na ten temat?
- Ymir ma rację - powiedział stanowczo Oleander, marszcząc brwi - i ocenia sytuację z perspektywy obserwatora.
- Nie ma prawa... - ryknął w odpowiedzi wilk. W tym momencie przerwał Ymir:
- Teraz mam takie samo prawo, jak ty. Jesteśmy równoprawnymi członkami równorzędnych watah.
- Nie denerwuj mnie - syknął mój ojciec - za młodzi jesteście, wszyscy troje.
- Akselu - teraz z kolei dał się słyszeć rozdrażniony głos Mundusa - jeśli jeszcze nie zrozumiałeś ich tłumaczeń, nie masz nic do powiedzenia. Czas twoich rządów dobiegł końca i nikt nie pomyśli już o tobie, jako o alfie.
- O, to to - przytaknął gorliwie Oleander - wysłuchaj przynajmniej swojego przyjaciela.
- A jeżeli nie docierają do ciebie inne argumenty, Jaskier może zwyciężyć cię jeszcze raz. Nawet nie zwyciężyć, a zmiażdżyć. Zmiażdżyć, zastanów się więc, czy warto się tak pienić.
Aksel ucichł na chwilę. Zastanowił się nad ostatnimi słowami ptaka.
- I co? - uznałem za stosowne wkroczyć właśnie w tym momencie, który uznałem za niezmiernie odpowiedni - chcesz spróbować, tato?
- Nie odzywaj się tak do mnie - fuknął wilk - poczekamy, zobaczymy. Z pewnością długo nie będziesz się cieszył tym stanowiskiem. Zaraz znajdzie się ktoś silniejszy od ciebie, kto zrobi to samo... i nie zdziwiłbym się, gdyby to był... - zaczął wodzić wściekłym wzrokiem wokoło - na przykład on! - wskazał łapą na Ymir'a.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwną stronę. Z niepokojem położyłem uszy po sobie.
"Świetna rozrywka, co?" - pomyślałem - "zawsze lubiłeś mnie denerwować. W końcu mogę przyznać, że ci się udało".
Wilk odszedł, a my przez moment staliśmy wśród szumu wiatru opadających z drzew liści.
- Nie odzywaj się tak do mnie - fuknął wilk - poczekamy, zobaczymy. Z pewnością długo nie będziesz się cieszył tym stanowiskiem. Zaraz znajdzie się ktoś silniejszy od ciebie, kto zrobi to samo... i nie zdziwiłbym się, gdyby to był... - zaczął wodzić wściekłym wzrokiem wokoło - na przykład on! - wskazał łapą na Ymir'a.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwną stronę. Z niepokojem położyłem uszy po sobie.
"Świetna rozrywka, co?" - pomyślałem - "zawsze lubiłeś mnie denerwować. W końcu mogę przyznać, że ci się udało".
Wilk odszedł, a my przez moment staliśmy wśród szumu wiatru opadających z drzew liści.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz