Siedziałem naprzeciwko Ymir'a, przez dłuższą chwilę wpatrując się mu w oczy. Wyglądał, jakby myślał o czymś, o czym nie chciał, bym wiedział. Przez moment nasunęły mi się do głowy wcześniejsze słowa Mundusa i sam zacząłem się zastanawiać, czy ów nowy wilk w naszej watasze jest z nami zupełnie szczery. W tamtej chwili podświadomie bardzo pragnąłem odkryć myśli mojego rozmówcy i jakoś odpowiednio na nie zareagować, jednak skończyło się na tępym wpatrywaniu się w niego, nie dając po sobie poznać, że myślę o czymkolwiek.
- Ile wilków mieszka w tej watasze? - mruknął Ymir w zamyśleniu - straszne pustki. Oprócz ciebie, Mundusa i Oleandra nie mogę natrafić na żadnego mieszkańca, choćby to miał być kulawy pies - w jego głosie wykryłem ironię. Położyłem uszy po sobie i odparłem:
- Mamy duże tereny, a niewielu członków. Z resztą niż demograficzny - przechyliłem głowę - ci, którzy żyją tutaj od urodzenia w większości są już starzy. A nowi członkowie nierzadko nie łączą się w pary i nie mają potomstwa. Bywa, że znikają tak szybko, jak się pojawili - wstałem z ziemi, rozciągając mięśnie.
Wilk natomiast mruknął coś pod nosem i podniósł się beznamiętnie, mówiąc:
- Pójdę - otrzepał się z kurzu, po czym odwrócił się i wolno zrobił krok w kierunku lasu. Sytuacja stała się napięta, a ponieważ nie wiedziałem, jak mogę ją załagodzić, nierozsądnie postanowiłem brnąć w nią dalej.
- Gdzie idziesz? - delikatnie zmarszczyłem brwi, w pierwszym odruchu nieufności chcąc zerwać się ze swego miejsca i ruszyć za Ymir'em. Powstrzymałem jednak tą mało przebiegłą chęć i ograniczyłem się do tego pytania i znaczącego westchnięcia. Zmierzyłem wzrokiem jego posturę. W zasadzie nie jest aż tak wielki. Mam spore szanse.
- Nie wiem... przejść się. Może poznam kogoś oprócz was - powiedział, teraz już bardzo wprost.
- Tak, idź. Może jakąś uroczą waderę i w końcu powiększy się nasze grono. Choć uprzedzam, że jest ich tak mało, że mi do tej pory się nie udało - mruknąłem ponuro.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz