Ptak tymczasem szedł szybko, chcąc zapewne jak najszybciej znaleźć się na pewnej, bezpiecznej przestrzeni. Spojrzałem przed nas, próbując dojrzeć Kanaa'ę i Lenka i ocenić, jak długa droga została nam jeszcze do przebycia. Gdy tylko jednak popatrzyłem na wilki przed nami, zorientowałem się, że coś nie idzie tak, jak powinno. Kanaa i Lenek wymachiwali łapami wskazując na coś na górze. Dyskretnie spojrzałem na gałęzie drzew nad nami i drgnąłem z przerażenia. Zobaczyłem wielkiego, czarnego ptaka. Siedział na gałęzi tuż nad nami i przyglądał się Mundusowi. Teraz byłem pewien, że to o nim mówił Lenek.
- Mundus... - szepnąłem, nie zatrzymując się.
- Co się stało?
- Widziałeś?
- Tego na górze?
- Tak...
- To właśnie on. Chodź szybciej.
Przyspieszyłem, teraz nie zważając już tak na ewentualne pułapki, a jedynie chcąc jak najprędzej znaleźć się obok Kanaa'y i Lenka czekających na nas nieopodal.
< Kanaa? >
- Mundus... - szepnąłem, nie zatrzymując się.
- Co się stało?
- Widziałeś?
- Tego na górze?
- Tak...
- To właśnie on. Chodź szybciej.
Przyspieszyłem, teraz nie zważając już tak na ewentualne pułapki, a jedynie chcąc jak najprędzej znaleźć się obok Kanaa'y i Lenka czekających na nas nieopodal.
< Kanaa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz