poniedziałek, 26 maja 2025

Od Variaishiki – "Kiedy słońce choruje" cz.6

Zmęczony umysł Variaishiki jednocześnie spodziewał się zobaczyć Xiva, jak i zupełnie go to zaskoczyło. Coś w obecności atramentowego wilcza było uspokajające, zapewniające, że nie wszystko jest takie złe, jak się Variemu wydawało. Bardzo chętnie by się przytulił, ale nie chciał no zarazić.

A z resztą, co on będzie się przytulać do żywego trupa? Był ponad nim. Był ponad wszystkimi. Był bogiem chodzącym wśród śmiertelników, nawet jeśli sam był bardzo śmiertelny.

– A co ciebie to obchodzi, co? To moje życie. Jestem dorosły, mogę robić, co mi się żywnie podoba.

Wściekła mina Xiva wydawała mu się komicznie zabawna. Jakby wilk miał założoną maskę do występu na scenie. Wyglądał głupio. Vari pewnie też tak wyglądał, chociaż nie miał zewnętrznej pary oczu, żeby na siebie spojrzeć.

– Variaishika. – Xiv wypowiadało słowa przez zęby, przez co momentalnie przestało być zabawne. – Bycie dorosłym to zdolność do podejmowania rozsądnych decyzji. Ty podjąłeś decyzję niczym pijany nastolatek z ognistym temperamentem. Wracamy do domu. T e r a z.

Rudzielec nie miał odwagi się kłócić. Pociągnął za sobą wszystkie swoje cztery ogony i grzecznie podążył za młodszym bratem.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz