czwartek, 22 maja 2025

Od Variaishiki – "Kiedy słońce choruje" cz.4

Nie zabrał ze sobą nic. Po co? Było lato, jedzenia po uszy, o wodę nietrudno. Zresztą, był RSC, śmiertelne potrzeby go nie obejmowały. Był lepszy. Znacznie lepszy. Żaden śmiertelnik mu nie dorównywał.

Nawet Xiv mu nie dorównywało. Było tylko żywym trupem, nie chodzącą bronią jak Variaishika. Nosicielem zagłady z bijącym sercem. A może tego serca nie było. Może w klatce piersiowej była dziura, głęboka i pusta.

Ludzie mieli na wszystko odpowiedź.

Wędrówka została rozpoczęta wcześnie rano, jeszcze zanim słońce wyjrzało zza horyzontu. Jutrzenka wyglądała pięknie, niczym nadzieja na lepsze jutro. Jutro, które nigdy nie nadejdzie. Nie dla udanego eksperymentu, który nawet nie wiedział, co się z nim działo.

Zawsze był taki wszechwiedzący. Co się stało?

To musiała być ta choroba. Jednak nie był taki odporny jak mu się zawsze wydawało. Ciekawe, ile rzeczy o sobie jeszcze nie wiedział. Może nic o sobie nie wiedział, wszystko było tylko iluzją, a jego umysł potrzebowałcoś wymyślić, żeby nie czuć się obco.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz