środa, 21 maja 2025

Od Smoły CD Szpaka ,,Ciche Szepty Nieba"

Drogę powrotną Smoła spędziła na przeklinaniu swojej lekkomyślności. Przecież czuła, że nie można tak po prostu podejść do obcego sobie i liczyć na ciepłe przywitanie. Może w wieku szczenięcym to tak funkcjonowało, ale teraz nie, nie pomiędzy dwoma dorosłymi, którzy nie wiedzą o sobie zupełnie nic. Dojrzały wilk by próbował poznać się przez kogoś, może zainicjować sytuację, w której byłaby możliwa rozmowa bez niezręczności spowodowanej brakiem powodu. A ona przecież miała już 2 lata. Powinna wiedzieć co należy robić.
Tymczasem szczeniaki wykopały już całkiem głęboki dół. Płytki, ale szeroki, nadający się na szeroką kałużę niż basen, ale nic nie wskazywało, że małe stawowe rybki miałyby cos przeciwko.
-Niezła robota.- Mruknęła Smoła, próbując zmyć z twarzy stres.
-A nic im nie pomagałem...- Kezuko obrócił się na drugi bok rozgrzanej od słońca, już przyklepanej trawie.
Smoła pozwoliła mu dalej spać i przejęła uwagę zgrai, chociaż nie była pewna, co powinni dalej zrobić. Czuła, że woda wsiąknie w glebę szybko, musiały więc czymś wyłożyć dno stawu. Nie przychodził jej żaden znawca ekosystemów na myśl, co prawda mają zielarza, ale co on by wiedział o stawach, nie zaufałaby Mikaelowi tej sprawie, jest za młody. Ale może ktoś z doświadczeniem….Eureka. kłamała zębami w powietrzu, jakby łapiąc przelotny pomysł: Konstancja! Często pilnowała jej sióstr i wydawała się naprawdę mądrą, doświadczoną życiem wilczycą. Zerknęła więc na towarzystwo, zajęte znoszeniem kamieni z okolicy na dekorację, później na śpiącego, rogatego basiora, którego niebieskawe futro falowało na delikatnym wietrze popołudnia. Co mogło im się stać pod jej nieobecność.
***
-Dzień dobry?- Głęboki głos wadery poniósł się echem po małej, acz przytulnej wilczej norce. 
Ciepłe słońce wpadało do środka przez krągłe otwory wydrążone tuż pod sufitem, wsparte krzyżowym stelażem z patyków, a obramowane szmacianymi firankami, każda w inny wzorek. Ściany wydawały się nas wyraz zadbane i schludne, a to za sprawą gładkiej pokrywy z czerwonej gliny, w której co jakiś czas dało się zobaczyć odciśnięty kształt wilczej łapy. Na środku nory stała duża bela przepołowiona tak, żeby płaska połowa tworzyła blat stolika. Na blacie leżała kolejna nakrapiana szmatka i gliniany wazonik polnymi makami. Smoła rozpoznała ów naczynko. Jej matka zwykła lepić podobne jak była młodsza.
-Zień dobry, dzień dobry, złociutka, jak ty wydoroślałaś!
Babcia Konstancja wyglądała jeszcze bardziej jak uschnięta na słońcu rodzynka, niż ją zapamiętała z dzieciństwa. Jej oczy były już praktycznie cały czas przymknięte, możliwe, że już całkowicie ślepe. Komplement z dorośnięciem musiał więc być co najwyżej nawykową grzecznością.
-A babcia też się nieźle trzyma.- Podeszła do stołu.- Maki już kwitną?
- W końcu Maj, to i maki.- Zaśmiała się jak nienaoliwiony ludzki wihajster. - Nazbierałam też nagietka to ci zrobię herbaty bo na pewno się zmahałaś.
- Ja trochę w pilnej sprawie, praca czeka. 
-A na kogo została obsadzona, he?
- Na dokarmiacza. Chociaż gdy dzieci są najedzone to zazwyczaj po prostu mam na nie oko.
- Ach, to były czasy, kiedy sama pilnowałam tej bandy zgrywusów. Ciebie też, oj tak. A ta twoja siostra ciągle mi uciekała i gubiła się w le…
- Na pewno to długa historia, a ja przyszłam po krótką poradę.
Staruszka jakby zgubiła wątek, zamilkła, po czym na jej siwym pysku wymalował się wesoły grymas palącej tajemnicy.
-Na pewno jakiś kawaler.
-Co? Nieee, co pani!
- No przecież toć widać po tobie, żeś cała w motylkach….starej Konstancji możesz powiedzieć.
Dlaczego w pierwszym odruchu przypomniała sobie o dzisiejszym spotkaniu tego czarnego nieznajomego. Nie, to jakaś głupota, niedorzeczność jakaś. Dlaczego on pojawił się jako pierwszy?
-Chodzi mi o poważne sprawy. Takie jak budowanie przyszłości czy pilnowanie bezpieczeństwa!- Parsknęła zakłopotana.- Budujemy sztuczny staw obok jaskini medycznej i potrzebujemy ją jakoś zabezpieczyć przed wysychaniem.
-Oh, no dobrze.- Pani Krzemkowa wróciła do przelewania herbaty.
- Czy ma babcia pomysł jak to zrobić?
- Cóż, moja jaskinia jest całkiem wodoszczelna. A wszystko, co należało zrobić to wyłożyć ją gliną i pozwolić jej wyschnąć na skorupę. Dodałam sporo żwiru, żeby była bardziej stabilna, znaczy…mój mąż dodał.- Rozmarzyła się melancholijnie.- On wiedział jak budować.
Postawiła dwie czarki na stole wypełnione ziołowym naparem. Smoła wypiła połowę jednym łykiem.
-A skąd on.- Ugryzła się w język- ta glina została zaczerpnięta?
- Tu niedaleko jest takie osuwisko, dużo odsłoniętej ziemi, gliniasta. Dobra.
Pomlaskały obie rozprowadzając po języku kojący smak nagietka, a Smoła wlepiła wzrok w zieleń serwetki na stole.
***
Wilczyca wróciła pod jaskinię medyczną, by powiedzieć dzieciom, czego się dowiedziała. Nie zastała jednak nikogo. Krótki ogon podkulił się, gdy zobaczyła obskrobaną korę na pobliskim drzewie i ślady walki na polanie. Pojemniki z rybkami, ustawione w cieniu pod dużą szarą olchą, były stratowane i rozlane, a srebrno-rude rybki leżały bez życia na udeptanej trawie.

(Szpak?)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz