Kiedy Konwalia Jaskra Jaśminowa ruszyła przodem, mimowolnie odwróciłem się za nią. Poszedłbym za nią tak naprawdę pewnie nawet dalej, niż przypuszczałem, dogłębnie przeżarty przez wszelką podświadomość, instynkt, do którego wyraźnego centrum zarządzania nigdy nie dane mi było odnaleźć klucza.
A jednak zatrzymała się, nie wiodąc mnie dalej. Nie bez pośpiechu obudziłem się z lekkiego odrętwienia, by na chwilę znów poczuć świat wszystkimi zmysłami. Zawiesiłem na niej wzrok, a potem, gdy stojąc jak słup soli całą swoją postawą choć pewnie nieświadomie wskazała mi miejsce tuż przed sobą, z szybkością godną stróża prawa zerwałem się na równe nogi dotknięty nagłym uczuciem niepokoju. Wokól roznosił się obcy zapach. Inny od wilczego, który o tej porze roku czasem charakterystycznie mieszał się z wilgocią.
Przed nami stała ludzka kobieta, całkiem młoda, w pełni sił i zdrowia. Naga. Czarnowłosa. Zawarczałem, bo choć nie pasowała mi do wizerunku żadnych napotkanych przedtem ludzi, jej specyfika wydała mi się równie, a może jeszcze bardziej podejrzana.
- Na próżno szukasz w pamięci mojego imienia, nigdzie tam go nie znajdziesz - kobieta zwróciła się chyba do nas obojga, choć mówiąc do każdego z osobna.
- Czego chcesz - z mojego gardła wydobył się ostrzegawczy pomruk.
- Poczekaj, Szkiełko, spokojnie - Konwalia z niemal aktorską siłą wyciągnęła łapę w moją stronę i uspokajająco położyła ją na mojej łopatce. Następnie spojrzała na stojącą przed nami i delikatnie uniosła kąciki ust w oczekiwaniu na jej dalsze słowa.
- Tym razem to wy musicie komuś pomóc.
- Komu - sam nie zważając na ton głosu, i czy w ogóle było to pytanie, szczeknąłem cicho. Istota zrobiła jeszcze spokojny krok przed siebie, aby oprzeć się o jedno z rosnących wokół drzew i skrzyżować ramiona.
- Nie powinnam przekazywać klucza do innych wymiarów śmiertelnikom. Zwłaszcza, jeśli w głębi ich dusz gnieździ się odwieczne zło. A jednak postanowiłam wykorzystać wasze, wilcze możliwości. To, co stało się poprzednim razem, otworzyło wam drogę do podróży między światami. Waszym, tutaj... i ich.
Niepewnie zerknąłem na Konwalię. Nie zdradzała, czy rozumie, o czym mówi przybyszka. Ta jednak zdjęła ze swojej szyi metalowy przedmiot i trzymając go wyciągnęła dłoń ku nam. Odsunąłem się, pociągając za sobą waderę.
- Popatrzcie dookoła. Niemal jedynie w waszej krwi wciąż płynie część przeszłości. Możecie otworzyć przejście do innego wymiaru, gdzie spotkacie tego, kto udzieli wam wskazówek.
< Konwalio? Co powiesz na powtórkę z rozrywki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz