Wszystko zaczęło się od Farren.
Zawsze miała w sobie coś z podróżniczki. Gdy opuściły rodzinne strony,
uciekając przed wojną, to właśnie ona prowadziła swoje siostry. Instynktownie
wybierała łatwiejsze szlaki, choć lubiła myśleć, że prowadzą ją dusze zmarłych
członków rodziny. Nigdy przed nikim się jednak do tego nie przyznała. Wolne
chwile spędzała samotnie, sprawdzając nowe ścieżki i zbierając zioła.
Odpowiedzialność za młodsze siostry napędzała ją do działania, dawała jasny
cel. Miały przecież już tylko siebie.
Tak mijały lata. Dawno zrezygnowały już ze znalezienia nowej watahy. Nie,
po tym co je spotkało, nie mogły stracić już nikogo więcej. Farren przeżyła
swoją dwunastą wiosnę, czuła skutki tego wieku, ale z naiwnością dziecka
wierzyła, że czas się dla nich zatrzymał, że będą trwać wiecznie. Wtedy jeszcze
nie wiedziała, jak bardzo się myli.
Znalazła ją pierwsza. Puchate szczenię, skulone w trawie, drżące za każdym
razem, gdy brało oddech. Chwyciła młode za kark, przez dłuższą chwilę
zastanawiając się czy nie skrócić jego cierpienia. Pisnęło cichutko, gdy
podniosła je z ziemi. Wróciła do sióstr z nowym członkiem rodziny.
Cynth, co nam powiesz?
Mała szybko dochodziła do siebie pod czujnym okiem Cynth, która zostawała z
nią, gdy dwie pozostałe wadery polowały. Już prawie była w stanie nadążyć za
nimi w trakcie wędrówki. Nadal nie miała imienia, nazywały ją więc jak tylko
przyszło im do głowy, niemal zawsze inaczej niż wcześniej. Szczenię jednak nie
protestowało, reagując wesołym śmiechem na kolejne przydomki, które mu
nadawano.
– Słuchaj, słoneczko, to naprawdę nie jest nic trudnego – zapewniała szara
wadera, po raz kolejny pokazując młodej jedną z run. – Podpowiem Ci, to moja
ulubiona.
– Nie pamiętam, te nazwy są zbyt trudne.
Cynth uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła z woreczka kolejny kamyk,
układając go obok poprzedniego.
– Popatrz uważnie, na pewno pamiętasz którąś z nich.
Mała waderka znalazła już jednak coś innego, na czym skupiła swoją uwagę.
Farren i Chaska wracały z kolacją.
– Daj spokój, choćbyś nie wiem jak próbowała, nie zainteresujesz szczeniaka
runami. – Czarna wadera rzuciła na ziemię królika i nie czekając na jakąkolwiek
reakcję, położyła się na ziemi tuż obok.
– Widzę, że nasza ulubiona wędrowniczka, wrobiła cię w niezły spacer –
zauważyła Cynth, zrezygnowała jednak z dalszych docinek, widząc minę owej
wędrowniczki.
– Jak tak dalej pójdzie, skończymy kradnąc kurczaki z gospodarstw.
Szczenię nie rozumiało do końca znaczenia tych słów, ale zmartwiło się
posłusznie, idąc za przykładem sióstr.
– Następnym razem, idziemy w czwórkę – zdecydowała Chaska, przewracając się
na bok. – W najgorszym wypadku zgubimy młodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz