niedziela, 1 grudnia 2019

Od Lato - "Tam gdzie kończy się niebo", cz.1


Wszystko zaczęło się od Farren.
Zawsze miała w sobie coś z podróżniczki. Gdy opuściły rodzinne strony, uciekając przed wojną, to właśnie ona prowadziła swoje siostry. Instynktownie wybierała łatwiejsze szlaki, choć lubiła myśleć, że prowadzą ją dusze zmarłych członków rodziny. Nigdy przed nikim się jednak do tego nie przyznała. Wolne chwile spędzała samotnie, sprawdzając nowe ścieżki i zbierając zioła. Odpowiedzialność za młodsze siostry napędzała ją do działania, dawała jasny cel. Miały przecież już tylko siebie.
Tak mijały lata. Dawno zrezygnowały już ze znalezienia nowej watahy. Nie, po tym co je spotkało, nie mogły stracić już nikogo więcej. Farren przeżyła swoją dwunastą wiosnę, czuła skutki tego wieku, ale z naiwnością dziecka wierzyła, że czas się dla nich zatrzymał, że będą trwać wiecznie. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo się myli.
Znalazła ją pierwsza. Puchate szczenię, skulone w trawie, drżące za każdym razem, gdy brało oddech. Chwyciła młode za kark, przez dłuższą chwilę zastanawiając się czy nie skrócić jego cierpienia. Pisnęło cichutko, gdy podniosła je z ziemi. Wróciła do sióstr z nowym członkiem rodziny.

Cynth, co nam powiesz?

Mała szybko dochodziła do siebie pod czujnym okiem Cynth, która zostawała z nią, gdy dwie pozostałe wadery polowały. Już prawie była w stanie nadążyć za nimi w trakcie wędrówki. Nadal nie miała imienia, nazywały ją więc jak tylko przyszło im do głowy, niemal zawsze inaczej niż wcześniej. Szczenię jednak nie protestowało, reagując wesołym śmiechem na kolejne przydomki, które mu nadawano.

– Słuchaj, słoneczko, to naprawdę nie jest nic trudnego – zapewniała szara wadera, po raz kolejny pokazując młodej jedną z run. – Podpowiem Ci, to moja ulubiona.
– Nie pamiętam, te nazwy są zbyt trudne.
Cynth uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła z woreczka kolejny kamyk, układając go obok poprzedniego.
– Popatrz uważnie, na pewno pamiętasz którąś z nich.
Mała waderka znalazła już jednak coś innego, na czym skupiła swoją uwagę. Farren i Chaska wracały z kolacją.
– Daj spokój, choćbyś nie wiem jak próbowała, nie zainteresujesz szczeniaka runami. – Czarna wadera rzuciła na ziemię królika i nie czekając na jakąkolwiek reakcję, położyła się na ziemi tuż obok.
– Widzę, że nasza ulubiona wędrowniczka, wrobiła cię w niezły spacer – zauważyła Cynth, zrezygnowała jednak z dalszych docinek, widząc minę owej wędrowniczki.
– Jak tak dalej pójdzie, skończymy kradnąc kurczaki z gospodarstw.
Szczenię nie rozumiało do końca znaczenia tych słów, ale zmartwiło się posłusznie, idąc za przykładem sióstr.
– Następnym razem, idziemy w czwórkę – zdecydowała Chaska, przewracając się na bok. – W najgorszym wypadku zgubimy młodą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz