Dni mijały, a Ceres rósł. Już jakiś czas temu znalazł się na stanowisku mordercy. Sam nie był do końca pewny, dlaczego. Coś kazało mu wybrać tę drogę. Od jakiegoś czasu czuł się obserwowany. Nie był sam. Coś ciągle czuwało nad nim. Czasem Ceres miał dziwne uczucie, jakby to nie on był właścicielem swojego ciała. Zmienił się. Dla swej matki stał się przykładem nieustraszonego basiora, gotowego zginąć za to co słuszne. Ceres dla wielu wydawał się agresywny i niebezpieczny. Nauczył się opanowywać moce, lecz nie objawiły mu się wszystkie. On jednak ciągle doskonali swoje umiejętności. Nie poddaje się. Obecnie przemierzał tereny watahy. Szedł w kierunku jaskini matki. Chciał ją odwiedzić i sprawdzić jak się czuje. Stanął przed wejściem i spojrzał w głąb.
- Matko? - spytał, a echo rozniosło jego głos po całym wnętrzu. Po chwili stanęła przed nim biała wadera.
- Ceres. Nie spodziewałam się ciebie. - uśmiechnęła się czule. Po chwili przytuliła syna. Weszli do środka jaskini. Ceres zauważył, że jego matka musiała być w trakcie posiłku. Gdy patrzył się w kierunku martwego jelenia, wadera zatrzymała się i spojrzała na niego tajemniczym wzrokiem. Basior czując na sobie jej wzrok spojrzał na nią.
- Wszystko w porządku? - spytał, lecz wadera milczała. Ceres zaniepokojony zbliżył się, lecz ona gwałtownie się cofnęła. Ceres zatrzymał się i spojrzał na nią nie rozumiejąc o co chodzi.
- Nie podchodź. - powiedziała jedynie. Ceres złożył uszy.
- Mamo...
- Nie, proszę. Za bardzo mi go przypominasz. Ja już nie dam rady Ceres. - powiedziała i rozpłakała się. Ceres westchnął.
- Wybacz. - szepnął, po czym opuścił ją. Idąc przed siebie czuł smutek, gniew i nienawiść. Nie poznał ojca, lecz wiedział, że musiał skrzywdzić jego matkę. Znajdzie go i sprawi, że zapłaci za swe błędy. Przez niego Asherę męczy TRAUMA. Boi się i nie może spojrzeć na syna w inny sposób, jak na syna tego potwora, który ją skrzywdził.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz