Melancholia
Dni mijały, a mały Ceres rósł. Jednak coś niepokoiło go. Ciągle widział dziwne postaci. Czuwały nad nim, mówiły do niego. Słowa te jednak były niezrozumiałe dla malca. Były niczym zaklęcia rzucane w przestrzeń. Odbijały się echem po głowie Ceres'a. On jednak to ukrywał. Trzymał to w tajemnicy przed wszystkimi, nawet przed swoją matką, którą kochał nad życie. Zauważył, że coraz słabiej wygląda. Bał się o nią. Za każdym razem spoglądał na nią, jak na kruchy kryształ. Taka piękna, a tak delikatna. Ashera obecnie leżała i pilnowała małego Ceres'a. On natomiast ganiał radośnie zająca starając się go upolować. Przewrócił się jednak o własne łapy. Ashera wstała i zbliżyła się, by sprawdzić, czy jest aby na pewno cały. Uśmiechnęła się czule widząc, łzy w jego oczach i natychmiast pocałowała jego czółko.
- Nie płacz skarbie. Wszystko będzie dobrze.
- Ale to boli mamusiu. - powiedział wtulając się w nią. Ashera wodziła pyskiem czule po jego drobnym ciałku.
- Już, już kochanie. Mama tu jest. - powtarzała kojąco. Po chwili Ceres uspokoił się.
- Początki zawsze bolą, lecz z czasem nauczymy się być odporni na ten ból. - powiedziała wracając do swojej poprzedniej pozycji. Ceres spojrzał na nią z podziwem. Jego mama zawsze wiedziała co powiedzieć. Nastał wieczór. Księżyc pięknie wraz z gwiazdami ozdabiał mroczne niebo. Ceres siedział przed jaskinią i wpatrywał się w nie. Ashera spała. Odpłynęła zaraz po tym jak wrócili. Brakowało jej sił. Ceres spojrzał na nią. Widział jak jej pyszczek staje się zaniepokojony. Po chwili samica zaczęła się niespokojnie kręcić.
- Nie, nie..... Nie możesz!- mówiła, a Ceres zaciekawiony wszedł do środka i stanął nad mamą.
- Mamusiu? - spytał.
- To moja wina... To ja zawiodłam...- słowa te bardzo zasmuciły malca. Dlaczego jego mama mówiła takie rzeczy przez sen?
- Proszę zostaw go! To jeszcze dziecko!- zaczęła się niespokojniej kręcić.
- Mamuniu!- zawołał lekko wystraszony Ceres i zaczął budzić samice.
- Nie!- krzyknęła budząc się. Ciężko oddychała, a jej oczy zaczęły napełniać się łzami. Spojrzała na syna i natychmiast go przytuliła.
- Przepraszam kochanie. Pewnie mama cię obudziła. - powiedziała.
- Nie mamusiu. To nic takiego. Nie spałem jeszcze. Dlaczego płaczesz?- spytał widząc jej łzy.
- Ty nic takiego. Mama miała koszmar. - powiedziała lekko się uśmiechając. Ceres przytaknął i położył się obok niej.
- Więc będę przy tobie, aby ci się już nie śnił. - powiedział. Ashera uśmiechnęła się na słowa syna. Położyła głowę obok niego i zamknęła oczy. Po chwili zasnęła. Ceres czuwał nad matką, póki sam nie poczuł się senny i nie zasnął wtulony w jej bok.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz