poniedziałek, 9 grudnia 2019

Od Ceres'a - ”Zatrzeć Rany” cz.1

Zero 

Każde dziecko ma rodziców, rodzinę, przyjaciół. Są jednak wyjątki. Rodzice nie zawsze planują razem pociechę. Osamotnienie, brak czasu i tęsknota. Uczucia puste i bolesne. Tak bardzo ranią. Sens? Brak. Dlaczego? Sens utrudnia wiele rzeczy. Każdy marzy o dziecku. Nie, nie każdy. Czasem są wyjątki. Gdy czujesz, że chyba się zakochujesz, lecz gdy dochodzi do zbliżenia oddzielasz się murem. Są takie osoby. Zostawiają to co kiedyś było ważne dla nowych marzeń, nowych postanowień i celów. Czym zawiniło młode, by odebrać mu część potrzebnych do życia elementów? Miłość matki, miłość ojca. Silne uczucia, które wzmacniają, każde na swój sposób. Matka dba o dziecko, karni i wychowuje. Ojciec dba o kondycję i postawę. To on kształtuje charakter. 
Ceres już od dłuższego czasu fascynował się otaczającym go światem. Tyle pięknych widoków. Tak wiele kwiatów, zwierząt i skał. Ceres nie oddalał się od matki. Zawsze posłusznie stał u jej boku. Gdy wiadomość o jego narodzinach rozniosła się po watasze, wiele wilków przybyło by przywitać nowego członka. Ceres za każdym razem chował się za białą wilczycą. Tyle nowych twarzy, lecz tak ogromnych i niebezpiecznych. Matka powtarzała mu, że nie ma czego się bać, że są to przyjaciele. Ceres zawsze sobie to powtarzał. Z czasem zaczął czuć się pewniej, a wilki traktował jak swoich przyjaciół. Nie miał on kolegów, żadne wilki nie miały wtedy młodych. Ceres był sam, lecz nie przeszkadzało mu to. Zawsze był chętny do wspólnych rozmów z innymi. Dużo się uczył i bardzo szybko przyswajał sobie nowe informacje i zdolności. Zawsze interesował go temat związany z życiem. Sam wiedział, że to coś skomplikowanego i on jako mały szczeniak tego nie zrozumie. Wiedział jedynie, że musiał mieć mamę i tatę, aby żyć. Za każdym razem gdy pytał swoją mamę o jego ojca, ona momentalnie milkła, a jej cudowna i radosna twarz stawała się smutna i dziwnie pusta. Ceres za każdym razem zmieniał wtedy temat, dlatego nigdy nie dowiedział się kto jest jego ojcem. Zawsze żył sam, bez ojca. Jedynie matka. Z każdym dniem mogło się zdawać, że rósł jak na drożdżach. Mimo to, jego ciałko wydawało się być słabiutkie i wiotkie. Ceres badając świat czuł się dziwnie. Za każdym razem, gdy starał się coś zrobić, musiał coś popsuć. Niezdarny i lękliwy. Nie był w stanie stanąć w obronie swoich poglądów, marzeń. Był nikim. Był zerem w otaczającym go ekosystemie. Był zaledwie małą cząsteczką. Gdyby znikł, nic by się nie stało. Widząc wszystkie dorosłe wilki czuł smutek. Wiedział, że nigdy nie będzie taki jak one. Dumne i silne basiory, które niezlękną się niczego. On, słabiutki i wiotki szczeniak, który boi się wielu rzeczy. 

Zwykłe nieznaczące nic ZERO

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz